Podopiecznie Elmedina Omanicia prowadzą w serii "best-of-seven" 3-2. Szósty mecz w sobotę w Gdyni. W trzech pierwszych kwartach walka była w miarę wyrównana. Przewaga wiślaczek zaznaczyła się dopiero w ostatniej części gry. Na 6 minut i 42 sekundy przed końcem meczu, po solowej akcji Anny DeForge, Wisła prowadziła 56:48, a po kolejnym koszu Kary Braxton było już 60:50. Gdynianki próbowały ratować sytuację rzutami za trzy punkty. Zza linii 6,25 m trafiały niewidoczna wcześniej Agnieszka Bibrzycka (miała kłopoty z uwolnieniem się od obrony Natalii Trafimowej) i Paulina Pawlak, ale było to za mało, aby zatrzymać Wisłę. W drużynie gospodarzy zagrała Monika Krawiec, która z powodu kontuzji pauzowała ponad miesiąc. Elmedin Omanic, trener Wisły Can-Pack Kraków: - Był to bardzo ciężki mecz. Czuliśmy ogromną presję, bo wiedzieliśmy, że musimy wygrać. Wspaniale zagrał cały zespół, choć pewne zastrzeżenia mam do Kary Braxton. Dziękuję naszym kibicom za wspaniałą atmosferę. To bardzo przyjemnie, gdy gra się w pełnej hali. Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu Gdynia: - Przegraliśmy zdecydowanie walkę pod tablicami. Było wiele akcji, gdy po swoim rzucie wiślaczki zdobywały punkty z powtórzonych akcji, co bardzo boli. Nie tracimy nadziei. Następny mecz w sobotę w Gdyni. Anna DeForge, koszykarka Wisły Kraków: - Myślę, że to był pierwszy mecz finałowy, gdy graliśmy przez cały czas na sto procent. Magdalena Leciejewska, koszykarka Lotosu Gdynia: - Wiślaczki dobrze grały w obronie, co najbardziej odczuła Agnieszka Bibrzycka. Mam nadzieję, że przyjedziemy do Krakowa na siódmy mecz. Finał playoffs - mecz nr 5 Wisła Can-Pack Kraków - Lotos Gdynia 73:61 (24:20, 12:15, 16:11, 21:15) Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3-2 dla Wisły. Wisła Can-Pack: Anna De Forge 24, Jelena Skerovic 17, Kara Brown-Braxton 9, Maryna Kress 9, Iva Perovanovic 9, Natalia Trafimowa 5. Lotos: Temeka Johnson 15, Ewelina Kobryn 13, Agnieszka Bibrzycka 9, Gordana Kovacevic 9, Rankina Sarenac 7, Chelsea Newton 5, Paulina Pawlak 3.