Przewaga pod tablicami i lepsza organizacja ataku oraz obrony zadecydowały o zwycięstwie zespołu z Krakowa. Najlepszą zawodniczką pierwszego półfinału została uznana australijska rozgrywająca Wisły Erin Phillips. Gospodarz finałowego turnieju Pucharu Polski znakomicie rozpoczął mecz. Po niespełna czterech minutach prowadził 11:2, gdyż miał ogromną przewagę pod tablicami, w czym największą zasługę miały Czarnogórzanka Milka Bjelica i Amerykanka Taj McWilliams. Sytuację odmieniło wejście na parkiet rezerwowych CCC Agnieszki Bibrzyckiej i środkowej z USA Jantel Lavender. Ta pierwsza trafiła zza linii 6,75 m, a Amerykanka potrafiła walczyć jak równa z równą z rywalkami pod koszem. Polkowiczanki nie tylko odrobiły straty, ale i uzyskały minimalne prowadzenie - po pierwszej kwarcie było 18:15 dla zespołu CCC. Na początku drugiej części przyjezdne prowadziły 20:15 i była to ich najwyższa przewaga w meczu. Czas wzięty przez hiszpańskiego trenera Wiślaczek Jose Ignacio Hernandeza i wprowadzenie na parkiet Erin Phillips spowodowały, że mistrzynie Polski odzyskały właściwy rytm. Na szybką Australijkę Polkowiczanki nie potrafiły znaleźć recepty. Po dwóch kwartach Wisła wygrywała 39:34. Jeszcze lepsza obrona zawodniczek z Krakowa w drugiej połowie spowodowała, że gwiazdy CCC nie błyszczały tak jak zwykle. Kłopoty ze zdobywaniem punktów miała Greczynka Evanthia Maltsi i Amerykanka Sharnee Zoll. Wiślaczki kontrolowały grę i prowadziły różnicą ok. 10 pkt. Koszykarkom z Polkowic tylko dwa razy w samej końcówce udało się zniwelować tę przewagę do różnicy sześciu punktów - po rzucie za trzy punkty Bibrzyckiej (59:65) i rzutach wolnych Ivy Perovanović (63:69). Jose Ignacio Hernandez, trener Wisły Can-Pack Kraków: - Obydwie drużyny miały wobec siebie respekt i dlatego więcej uwagi przykładały do gry w defensywie niż w ataku. Jestem zadowolony z naszej obrony, szczególnie przeciwko czołowym zawodniczkom CCC. Ważna była też dominacja pod tablicami. Nie traktuję turnieju finałowego Pucharu Polski jako przygotowania do finału rozgrywek Euroligi. Mamy zupełnie inne cele. Naszym priorytetem jest liga i zdobycie Pucharu Polski. Euroliga jest na trzecim miejscu. Arkadiusz Rusin, trener CCC Polkowice: - Wygrał zespół lepszy. Ten który prezentował skuteczniejszą defensywę. Rywalki grały też bardziej konsekwentnie w ataku. Dotrzymywaliśmy im kroku, ale gry moje zawodniczki grały zbyt indywidualnie traciliśmy dystans do Wisły. Drugi półfinał to był mecz walki i emocji nie tylko na boisku. Duży udział miał w tym trener Energi, były szkoleniowiec Wisły Elmedin Omanić, który dość nerwowo reagował w pierwszej połowie na niemalże wszystkie decyzje arbitrów. Iskrzyło także między koszykarkami. W czwartej kwarcie doszło do przepychanki pod koszem Angielki Julie Page (Toruń) z Francuzką Robert Geraldine. W 34. minucie w innym starciu pod koszem uderzona przypadkowo w splot słoneczny środkowa Lotosu Aneika Henry padła na parkiet. Leżała na nim kilka minut i została zniesiona na noszach. Jej udział w meczu finałowym stoi pod znakiem zapytania. Lotos miał przewagę pod tablicami (w tym elemencie wygrał 49:31), co pozwoliło mu kontrolować grę i prowadzić różnicą oscylującą wokół 10 pkt. Do sukcesu poprowadziły obrońcę trofeum Geraldine Robert i Aneika Henry. Obydwie miały double-double - ta pierwsza 19 pkt i 14 zbiórek, a Amerykanka 18 pkt i 10 zbiórek. Po pierwszej kwarcie zespół z Trójmiasta prowadził 28:23, a po drugiej miał o 14 pkt więcej od rywala (55:41). Tę przewagę utrzymywały koszykarki Lotosu i w drugiej połowie, mimo że torunianki zagrały w niej znacznie lepiej niż w pierwszej. Gdy w 34. minucie zniesiono z boiska amerykańską środkową Lotosu wydawało się, że Energa złapie wiatr w żagle. Tak się jednak nie stało. Zawodniczek z Trójmiasta nie zdeprymowała kontuzja jednej z liderek. Na 3,5 min przed końcem gdynianki uzyskały najwyższe prowadzenie w spotkaniu - 88:73. Javier Fort Puente, trener Lotosu Gdynia: - Wiedzieliśmy, że mecz przeciwko Enerdze będzie trudną przeprawą. Tak jest zawsze w rywalizacji z zespołem z Torunia, który gra ciekawie w obronie i zawsze czymś zaskakuje. Agresywna gra w pierwszej połowie pozwoliła nam uzyskać dziesięciopunktowe prowadzenie, które utrzymywaliśmy w drugiej części spotkania. Jeśli badania, być może w szpitalu, wykażą, że ze zdrowiem Aneiki Henry jest wszystko w porządku, to oczywiście chciałbym żeby zagrała w meczu finałowym z Wisłą. Bez takiej zawodniczki rywalizacja z drużyną z Krakowa będzie bardzo trudna. Elmedin Omanić, trener Energi: - Nie mogliśmy znaleźć właściwej koncentracji od początku meczu. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu nieudana, druga trochę lepsza, ale to nie wystarczyło, by pokonać zespół z Gdyni. Mieliśmy znacznie mniej zbiórek i mniej oddanych rzutów. Lotos zagrał dużo lepiej niż my. Wisła Can-Pack Kraków - CCC Polkowice 70:63 (15:18, 24:16, 16:23, 15:16) Wisła Can-Pack Kraków: Erin Phillips 16, Nicole Powell 11, Taj McWilliams 11, Ewelina Kobryn 10, Milka Bjelica 8, Anke De Mondt 5, Paulina Pawlak 5, Ana Dabović 2, Petra Ujhelyi 2. CCC Polkowice: Iva Perovanović 13, Agnieszka Bibrzycka 12, Sharnee Zoll 11, Evanthia Maltsi 8, Jantel Lavender 8, Joanna Walich 7, Waleria Musina 4, Agata Gajda 0. Lotos Gdynia - Energa Toruń 94:85 (28:23, 27:18, 14:19, 25:25) Lotos Gdynia: Jolene Anderson 24, Geraldine Robert 19, Aneika Anna-Kay Henry 18, Adrijana Knezevic 13, Constance Jinks 10, Magdalena Kaczmarska 7, Natalia Plumbi 2, Magdalena Ziętara 1, Kinga Bandyk 0. Energa Toruń: Julie Page 22, Emilia Tłumak 16, Jazmine Sepulveda 15, Leah Metcalf 9, Jelena Maksimović 9, Weronika Idczak 7, Adeola Wylie 5, Bridgette Mitchell 2, Marta Urbaniak 0.