Reprezentant Polski urazu barku doznał w Ostendzie w przegranym z Telenetem 74:76 meczu 2. kolejki europejskich rozgrywek. - To było bardzo bolesne, bo wypadł mi bark. Na szczęście udało się lekarzowi nastawić po kilku minutach, a badania wykazały, że ani mięśnie, ani więzadła nie zostały naderwane. Do Walencji nie jadę, ale oczywiści będę trzymał kciuki za kolegów. Przechodzę intensywną rehabilitację, a za kilka dni czekają mnie ponowne badania. Mam nadzieję, że będę mógł zagrać pod koniec stycznia. Wszystko zależy od tego, jak szybko następować będzie poprawa - powiedział Zamojski, który w ekstraklasie zdobył 197 punktów, co daje średnio 11,0 w meczu. Porażka w ostatniej sekundzie spotkania w Ostendzie, po rzucie za trzy punkty Mateusza Ponitki występującego w Telenecie, była drugą w grupie O Pucharu Europy i zmniejszyła szanse na awans do play off. Po raz trzeci w sezonie Stelmet przegrał równo z końcową syreną - dwa poprzednie tak dramatyczne spotkania rozegrał w Eurolidze w Pireusie i Sienie. - Ciężko się nawet tłumaczyć. Nie ukrywam, że taka sytuacja mnie frustruje, tym bardziej, że wydawało się, że przed rzutem Mateusza był błąd kroków zawodnika, który do niego podawał. Mecz w Ostendzie był dla nas bardzo ważny, ale nie ma już co o nim myśleć. Póki istnieją szanse awansu, będziemy walczyć. Przegraliśmy dwa razy niewielką różnicą punktów, więc wszystko jest możliwe - dodał drugi strzelec Stelmetu w Eurolidze (średnia 13,0 zdobytych punktów). Bez Zamojskiego Stelmet będzie musiał sobie radzić nie tylko w Walencji, ale i ligowym spotkaniu z Rosą Radom 25 stycznia. Cztery dni później mistrz Polski zagra w 4. kolejce Pucharu Europy we własnej hali z Valencią Basket i w tym meczu reprezentant Polski ma nadzieję wystąpić.