Koszykarze Asseco po raz pierwszy w historii awansowali do ćwierćfinałów Euroligi. Przesądziła o tym wieczorna wygrana CSKA Moskwa w Maladze 76:70. CSKA także zapewniło sobie awans. "Na razie radości z awansu nie czuję, bo przegraliśmy w Kownie po prostych błędach. Awans na kolejkę przed zakończeniem TOP 15 do ćwierćfinałów to oczywiście duży sukces nie tylko koszykarzy, klubu, naszych kibiców, ale i polskiej koszykówki. Mecz w Kownie nie ułożył się po naszej myśli. Szybkie trzy faule Woodsa sprawiły, że przygotowana w ataku taktyka wzięła w łeb. Poza tym słabo broniliśmy. To był nasz najgorszy mecz w obronie w tej fazie rozgrywek. Wiedzieliśmy, że Żalgiris gra bardzo dobrze w ataku w pierwszych kwartach, bo CSKA rzucili 45 punktów, Maladze 50. Chcieliśmy przeciwstawić im dobry atak, ale kłopoty Woodsa z faulami pomieszały nam szyki. Poza tym pozwoliliśmy Żalgirisowi zebrać 19 piłek w ataku, a to oznacza, że tyle razy rywale ponawiali ataki. Takie błędy w obronie, na tym poziomie rywalizacji, są niedopuszczalne. Słabo rzucaliśmy też wolne - nie trafiliśmy dziesięć razy. To wszystko zadecydowało o porażce" - powiedział trener Asseco Tomas Pacesas. Zdaniem szkoleniowca mistrza Polski mecz przegrany został także w sferze psychicznej i emocjonalnej. "Wysocy zawodnicy, szczególnie w pierwszej połowie nie grali dobrze. Ratko Varda, który w minionym sezonie był w kilku meczach zawodnikiem Żalgirisu nie potrafił poradzić sobie z emocjami. Inni zawodnicy także nie poradzili sobie najlepiej z presją, dopingiem kibiców Żalgirisu, atmosferą w hali. Jeśli chce się coś osiągnąć w Eurolidze, to trzeba umieć radzić sobie z takimi rzeczami" - dodał szkoleniowiec Asseco. Za tydzień w ostatniej kolejce stawką meczu Asseco - Unicaja będzie wyłącznie prestiż. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prokom przegrał w Kownie, ale jest w ćwierćfinale