Trzeci pojedynek o złoty medal przypominał do złudzenia mecz numer 1; roztrwonione w ostatnich minutach kilkunastopunktowe prowadzenie obrońców tytułu i nerwowa końcówka. Bohaterem sobotniego spotkania był Gurović. W pierwszej kwarcie zdobył 15 z 21 punktów Prokomu Trefla, w drugiej był niewidoczny, a w trzeciej znów dał znać o sobie. Najważniejsza w jego wykonaniu była jednak ostatnia akcja. Gospodarze prowadzili już kilkunastoma punktami, twardo broniąc i zbierając o wiele więcej piłek. W 30 minucie było 59:44. Początek ostatniej odsłony aktualni jeszcze mistrzowie Polski przegrali 0:9 (62:55 w 34. minucie). Wówczas Gurović po kolejnej swojej "trójce" znów wyprowadził zespół na dwucyfrowe prowadzenie. Koszykarze PGE Turowa nie zwalniali jednak tempa. W ostatnich minutach ciężar gry wzięli na siebie Szczekić i Nana, a na 2 minuty 20 sekund przed końcem gry po "trójce" Logana był remis 69:69. W odpowiedzi Gurovic zdobył kolejne punkty, a koszykarze z Turowa nie zakończyli akcji po ich myśli. Następne sekundy przyniosły przede wszystkim punkty z rzutów wolnych Milicicia, Gurovicia i Nany. No około pół minuty przed końcem, przy stanie 77:76 dla Prokomu Trefla, Slanina w dziecinny sposób stracił piłkę na środku parkietu, Kitzinger nie wykorzystał prezentu i w prostej sytuacji spudłował. Piłka po wznowieniu trafiła do Gurovicia, który akcją 2+1 ustalił wynik meczu. Zdaniem trenerów obydwu zespołów - Prokomu Trefla Tomasa Pacesasa i PGE Turów Saso Filipovskiego o wyniku trzeciego meczu finału ekstraklasy koszykarzy zadecydowała defensywa. "Przez trzy kwarty graliśmy solidnie i w ataku i w obronie. W czwartej straciliśmy prowadzenie i tak naprawdę nie wiem, dlaczego tak się stało. Sami doprowadziliśmy do tego, że o wyniku meczu zdecydował jeden rzut. W końcówce mieliśmy szczęście, ale nie możemy popełnić tych samych błędów w kolejnych pojedynkach" - powiedział na konferencji prasowej trener Prokomu Trefla Tomas Pacesas. "Zagraliśmy zdecydowanie gorzej w obronie niż w dwóch meczach w Zgorzelcu. Przegraliśmy walkę pod koszem. Nie potrafiliśmy zatrzymać Milana Gurovica. To wystarczające przyczyny, które przesądziły o tym, że doznaliśmy porażki" - ocenił szkoleniowiec PGE Turów Zgorzelec Saso Filipovski. "Nie walczyliśmy dzisiaj tak jak trzeba, zawiedli zawodnicy pierwszej piątki. W końcówce odrobiliśmy straty głównie dzięki rezerwowym" - mówił środkowy PGE Turów Zgorzelec Dragisa Drobnjak. "Myśleliśmy, że wygraliśmy mecz, gdy prowadziliśmy tak wysoko na początku czwartej kwarty. To jest kwestia psychologii. Wierzę, że jutro to się nie powtórzy" - powiedział najlepszy strzelec Prokomu Trefla Serb Milan Gurovic, który trafił m.in. pięć z dziewięciu rzutów za trzy punkty i miał stuprocentową skuteczność rzutów wolnych (7/7). Prokom Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 80:76 (21:12, 13:17, 25:15, 21:32). Stan rywalizacji do czterech zwycięstw 2-1 dla PGR Turów. Czwarty mecz odbędzie się w niedzielę w Sopocie. Prokom Trefl: Milan Gurovic 34, Jovo Stanojevic 18, Igor Milicić 11, Donatas Slanina 9, Filip Dylewicz 4, Tomas Masiulis 2, Mustafa Shakur 2, Pape Sow 0, Simonas Serapinas 2, Krzysztof Roszyk 0. PGE Turów: Marko Scekic 20, David Logan 18, Harding Nana 15, Vjeko Petrović 5, Robert Witka 5, Andres Rodriguez 4, Thomas Kelati 3, Iwo Kitzinger 3, Dragisa Drobnjak 2, Slobodan Ljubotina 1.