Jest pan jednym z liderów UNIKS Kazań, który w niedzielę zdobył w Puchar Europy i dzięki temu zagwarantował sobie udział w Eurolidze. Czy to najlepszy sezon w karierze? Maciej Lampe: Nie mogę mówić, że to najlepszy sezon, bo on się jeszcze nie zakończył. W Chimki Moskwa też miałem dobry dopóki... nie nabawiłem się kontuzji kolana. Proszę mnie spytać w połowie czerwca, gdy skończą się rozgrywki w Rosji. Zdobyliśmy pierwszy puchar, ale to nie koniec. Chcemy wygrać wszystko: superligę i Ligę VTB, której turniej Final Four rozpoczyna się w piątek. Nie cieszył się pan tak entuzjastycznie po zdobyciu Pucharu Europy jak koledzy z UNIKS-u. Czy to wynik zmęczenia, bo spędza pan na boisku dużo minut? - Na parkiecie zmęczenia nie czuję, ale nie jest źle. Jednak w szatni po meczu bywa gorzej, nieraz dużo gorzej. Tak właśnie było po finale Pucharu Europy z Cajasol Sewilla. Wszyscy w szatni skakali, a ja nie. Usiadłem sobie spokojnie i wszyscy pytali się, czy źle się czuję. Byłem niesamowicie zmęczony. Zawsze okładam sobie kolana lodem i nie mogę doczekać się kolacji. Jak zjem i wyśpię się, to wszystko wraca do normalności. Wpływ na zmęczenie mają też długie trasy przelotów w lidze rosyjskiej. Latamy rejsowymi samolotami, w klasie ekonomicznej, a nie biznes, więc miejsca na nogi mam niewiele. Łokieć, który już kiedyś dał mi się we znaki i uniemożliwił przyjazd na zgrupowanie reprezentacji, też czasami daje mi się we znaki. Gram zresztą cały czas w specjalnej, nieco większej niż kiedyś opasce. UNIKS osiągnął upragniony od lat cel - awans do Euroligi. Czy zatem walka o mistrzostwo Rosji jest teraz mniej ważna? - Nie! Na razie skupiamy się na triumfie w Lidze VTB. Potem przyjdzie czas na rosyjską. Chyba nikt w naszym zespole nie był jeszcze mistrzem Rosji. To dla nas wielka motywacja i nie ma mowy o odpuszczeniu. Mistrzostwo Rosji to wielki prestiż. To dla nas równie ważne, jak zwycięstwo w Pucharze Europy. Tym razem liga rosyjska nie ma zdecydowanego faworyta, jakim w ostatnich latach był zespół CSKA Moskwa. UNIKS jest typowany do walki w finale. Kto może być waszym najgroźniejszym przeciwnikiem? - Wyniki w sezonie zasadniczym jeszcze o niczym nie świadczą, choć chcemy utrzymać prowadzenie, by mieć przewagę własnego parkietu w play off, kiedy zacznie się prawdziwa walka. W pierwszej rundzie nie powinniśmy mieć kłopotów, ale potem będzie trudniej. Trudno wyrokować, z kim zagramy w półfinale, bo liga jest bardzo wyrównana. Jak spędzi pan Święta Wielkanocne? - Świąt nawet nie poczuję. W piątek i sobotę gramy w Kazaniu Final Four Ligi VTB. Potem mamy dzień wolnego i wracamy do treningów, a w czwartek czeka nas daleki lot do Krasnojarska. Może to i lepiej. Bo jestem teraz w Rosji sam, bez rodziny. Miał przyjechać tata, ale to się ostatecznie nie uda.