Spotkanie ostatniej kolejki rundy zasadniczej z drużyną Finepharmem AZS-em KK Jelenia Góra rozpocznie się w łódzkiej hali o godz. 19. O tej samej porze w Toruniu zacznie się mecz, w którym Energa zmierzy się z MUKS Poznań. ŁKS i Energia w dotychczasowych pojedynkach zgromadziły po 33. punkty. Idealny remis jest w bezpośrednich meczach. W Toruniu ŁKS wygrał 77:74 a w Łodzi zwyciężyła Energa 75:72. Dzięki minimalnie lepszemu stosunkowi małych punktów ósme miejsce zajmują aktualnie łodzianki. Ogromne znaczenie dla ŁKS może mieć również wynik meczu w Poznaniu, gdzie Inea AZS podejmować będzie Wisłę Can Pack Kraków. Akademiczki przed ostatnią kolejką mają jeden punkt więcej od łodzianek i gorszy bilans bezpośrednich spotkań z ŁKS. - Może się okazać, że wystarczy nam jednopunktowe zwycięstwo nad Jelenią Górą, by znaleźć się w ósemce. Pojedynek w Poznaniu rozpocznie się o godz. 18, więc w połowie naszego meczu będziemy już znali wynik, który może mieć decydujące znaczenia na końcowy układ tabeli. Nie zamierzamy jednak kalkulować. Do środowego meczu przystąpimy z zadaniem odniesienia jak najwyższego zwycięstwa - powiedział trener ŁKS Mirosław Trześniewski. W pierwszej rundzie ŁKS wygrał w Jeleniej Górze 70:55, jednak łódzki szkoleniowiec uważa, że z tego pojedynku nie można wyciągać zbyt pochopnych wniosków. - Rywalki wzmocniły się trzema zagranicznymi skrzydłowymi. Amerykanki Brittany Jackson i Shyra Ely oraz Kamerunka Alvine Mendeng mogą mieć spory wpływ na grę AZS. O nowych zawodniczkach z Jeleniej Góry wiemy tylko tyle, że przez trzy miesiące zarobią więcej, niż wynosi połowa naszego rocznego budżetu - powiedział Trześniewski. Do środowego meczu ŁKS przystąpi bez chorej Mileny Owczarek. We wtorek treningi wznowiła Sylwia Wlaźlak i szkoleniowiec ŁKS ma nadzieję, że doświadczona rozgrywająca będzie mogła zagrać przeciwko drużynie z Jeleniej Góry.