Teraz sprawa jest już oczywista, gdyż Lisicki od kilku dni jest związany z włoskim Air Avellino, gdzie gra razem ze znanymi z PLK - Haroldem Jamisonem oraz Brentem Darby. W rozmowie z nami amerykański obrońca opowiada o pierwszych odczuciach z pobytu we Włoszech. Pete, jak Ci się wiedzie we Włoszech? Całkiem nieźle. W niedzielę rozegrałem swój pierwszy mecz od czasu finału pomiędzy Anwilem a Prokomem. Bardzo dobrze czułem się wracając na parkiet. Grałem przez 16 minut, a po moich punktach objęliśmy jedyne prowadzenie w drugiej kwarcie. Nie mogliśmy utrzymać prowadzenia i przegraliśmy z Varese 68:88. Mamy utalentowaną drużynę, a ja jestem zadowolony, że tu trafiłem. Jakie są Twoje odczucia odnośnie miasta i kolegów z zespołu? Miasto bardzo mi się podoba, nie znam oczywiście wszystkich miejsc, ale żyje mi się tu dobrze. Spotykam się z moimi włoskimi znajomymi, których znam jeszcze z czasów kiedy grałem w Treviso. W zespole mamy Amerykanów i Włochów. Inaczej niż w Anwilu, gdzie byli zawodnicy z kilku krajów. Rozmawiałem z Brentem Darby i Haroldem Jamisonem na temat polskiej ligi i Polski. Obydwaj mówili wiele dobrych i złych rzeczy. Wspólnie doszliśmy do jednego wniosku, że ci, którzy liczą na dobrą pogodę powinni grać we Włoszech. Wspomniałeś o Jamisonie. Ty i on trenowaliście pod okiem tego samego trenera, Andreja Urlepa... Zgadza się. Dużą cześć naszych rozmów poświęcaliśmy Urlepowi. To świetny szkoleniowiec, mamy o nim bardzo dobre zdanie. W Avellino zastępujesz kontuzjowanego Ramela Curry. Będziesz grał w Air do końca sezonu? Nie mam pojęcia. Kontrakt, który podpisałem obowiązuje do świąt Bożego Narodzenia. Do tego czasu klub musi zdecydować czy pozostanę. Nawet w przypadku gdy do gry wróci Curry, będę mógł liczyć na angaż. W pierwszym meczu w barwach Avellino zagrałem poprawnie, jeżeli będę grał tak nadal myślę, że zechcą mnie pozostawić w zespole. rozmawiał: Marek Mosakowski