Blisko 27-letni środkowy, najlepiej zbierający zawodnik w minionym sezonie, był jednym z najbardziej pożądanych wolnych agentów na rynku. Już 3 lipca ogłosił, że uzgodnił z Mavericks warunki czteroletniego kontraktu, opiewającego na 80 mln dolarów. Jednak w środę Jordan nie reagował na jakąkolwiek próbę nawiązania z nim kontaktu przez Dallas. W jego domu pojawiła się delegacja złożona z właściciela Clippers Steve'a Ballmera, trenera Doca Riversa i zawodników na czele z Chrisem Paulem, Blakem Griffinem i Paulem Piercem. Kiedy tylko wybiła północ i podpisywanie kontraktów stało się dozwolone, Jordan parafował umowę z Clippers, również na cztery lata, ale za 88 mln. Od wywołanego zamieszania spokojnie odpocznie podczas dziesięciodniowego rejsu po Karaibach, który rozpocznie w czwartek. Mavericks za to znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Wierząc w pozyskanie Jordana oddali do Phoenix Suns swojego dotychczasowego środkowego - Tysona Chandlera. W międzyczasie z rynku zniknęli inni zawodnicy występujący na tej pozycji. Klub z Dallas w 2011 roku sięgnął po mistrzostwo. Jego gwiazdą numer jeden jest Dirk Nowitzki. Niemiec ma już jednak 37 lat i będąc świadomym, że coraz mniej jest w stanie dać drużynie, zgodził się na obniżkę wynagrodzenia, by można było ściągnąć innych wartościowych graczy i znów powalczyć o najwyższe cele. Rok temu Mavericks próbowali zakontraktować Dwighta Howarda, ale ten wybrał Houston Rockets. Natomiast pozyskanie Rajona Rondo okazało się niewypałem. Teraz klub pozwolił odejść zarówno jemu, jak i Moncie Ellisowi. Wolta Jordana może spowodować, że z zamiaru związania się Teksańczykami zrezygnuje także Wesley Mathews, który do tej pory występował w Portland Trail Blazers. Wtedy na placu boju pozostaną praktycznie tylko Nowitzki i Chandler Parsons, a Mavericks prawdopodobnie nie pozostanie nic innego, jak porzucić marzenia o mistrzostwie i rozpocząć mozolny proces przebudowy.