Zielonogórzanie, mimo wysokich porażek w dwóch poprzednich meczach, do rywalizacji z mistrzem Włoch podeszli bez respektu. Od początku było widać pomysł taktyczny trenera Mihailo Uvalina. Serb dość niespodziewanie w wyjściowej piątce wystawił Craiga Brackinsa i zalecił swoim zawodnikom obronę strefową.Takie rozwiązania przyniosły efekty. Zespół ze Sieny miał mocno ograniczone pole manewru w ataku i często zmuszony był do oddawania rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Stelmet z kolei w ataku funkcjonował dobrze, a najlepszym dowodem na to były efektowne wsady Christiana Eyengi. Tak grający mistrzowie Polski wygrali pierwszą kwartę 16:13.W drugiej wystrzegli się błędu z inauguracyjnego meczu z Unicają, kiedy rywale im uciekli. Tym razem to oni kontrolowali wydarzenia i zdołali jeszcze powiększyć przewagę. Podobać mógł się skuteczny Eyenga, a dobrą zmianę dał także Erving Walker, dzięki czemu po 20 minutach gry Stelmet prowadził 35:27.Po przerwie gospodarze wyszyli jednak na boisko zdekoncentrowani i rywale w nieco ponad minutę zniwelowali straty. Po trafieniu za trzy punkty Daniela Hacketta Stelmet prowadził tylko 35:34.Na szczęście jego gracze szybko obudzili się i po przerwie na żądanie trenera Uvalina złapali właściwy rytm, ponownie odskakując na kilka punktów.Za każdym razem, kiedy goście zbliżali się do remisu, zielonogórzanie potrafili skutecznie odpowiedzieć. Prym w tym wiódł Łukasz Koszarek, który wreszcie zagrał na miarę własnych możliwości i oczekiwań kibiców. Kapitan Stelmetu dobrze kreował grę, a kiedy była potrzeba brał ciężar zdobywania punktów na swoje barki.Sporo emocji było w końcówce. Stelmet prowadził 66:61, ale goście nie rezygnowali, jednak pudłowali "trójki", mimo że w całym spotkaniu trafili ich 10.Zielonogórzanie w ostatnich minutach wykazali dużo zimnej krwi. Przede wszystkim wystrzegali się prostych strat, których w przekroju całego meczu popełnili aż 16. W związku z tym zespół włoski był zmuszony uciekać się do fauli, by przerwać ataki gospodarzy, a ci rzuty wolne zamieniali na punkty. Skończyło się 73:65 i historyczny sukces w Eurolidze stał się faktem. Stelmet Zielona Góra - Montepaschi Siena 73:65 (16:13, 19:14, 14:17, 24:21) Stelmet: Łukasz Koszarek 15, Christian Eyenga 13, Vladimir Dragiczević 12, Przemysław Zamojski 9, Erving Walker 7, David Barlow 7, Craig Brackins 6, Adam Hrycaniuk 4, Kamil Chanas 0.Montepaschi: Joshua Carter 16, Daniel Hackett 12, Taylor Rochestie 11, Tomas Ress 8, Jeff Viggiano 7, Benjamin Ortner 4, Kim English 3, Eric Green 2, Othello Hunter 2. Mihailo Uvalin (trener Stelmetu): - Byliśmy dziś dobrze przygotowani pod kątem rywala. Rozgryźliśmy ich taktycznie i znaliśmy ich zagrania. Bardzo się cieszę z tego historycznego zwycięstwa w Eurolidze, szczególnie po tych frustracjach, które pojawiły się po ostatnich przegranych. Jestem bardzo podekscytowany sukcesem i mam nadzieję, że daliśmy fanom wiele radości. Christian Eyenga (zawodnik Stelmetu): - W końcu mieliśmy dobry początek meczu. Do tego postawiliśmy twardą i skuteczną obronę. Udało nam się zdominować rywali pod tablicami i to był jeden z kluczy do zwycięstwa. Ta wygrana to pierwszy krok ku naszej świetlanej przyszłości.Marco Crespi (trener Montepaschi): - Gratuluję zwycięstwa Stelmetowi. Jestem zawiedziony postawą swoich podopiecznych. Nie graliśmy z odpowiednią energią i nie pokazaliśmy pełni możliwości. W całym meczu rywale oddali za dużo rzutów z czystych pozycji. Jeżeli gra się w Eurolidze to trzeba walczyć z pełnym zaangażowaniem, bo inaczej nie da się w tych rozgrywkach odnieść zwycięstwa.Tomas Ress (zawodnik Montepaschi): - To był bardzo trudny mecz. Przede wszystkim Stelmet dobrze bronił i zamknął nam wszelkie możliwości pod koszem. Zostaliśmy przez to zmuszeni do gry na obwodzie i dlatego gospodarze wyszli na tak wysokie prowadzenie. W drugiej połowie zagraliśmy lepiej. Jednak już w samej końcówce zabrakło nam trochę szczęścia i to rywale odnieśli swoje pierwsze zwycięstwo.