28-letni skrzydłowy pierwszy raz podczas turnieju w Montpellier wyszedł w pierwszej piątce zespołu trenera Mike’a Taylora, zastępując Damiana Kuliga i dobrze wywiązał się z powierzonej mu roli. Szczególnie w defensywie, gdzie przyszło mu przeciwstawić się silniejszemu fizycznie i ogranemu na parkietach NBA Borisowi Diaw. Grał 19 minut, zdobył cztery punkty, trafiając jeden z trzech rzutów za trzy i jeden z dwóch wolnych. Miał także sześć zbiórek w obronie, asystę, dwie straty i dwa faule. "Grało mi się bardzo dobrze. Wszyscy nie mamy się czego wstydzić. Niestety, zabrakło małych szczegółów. Dogoniliśmy rywali w końcówce na odległość jednego rzutu. Zabrakło nam celnej próby za trzy punkty" - ocenił. Na niespełna 16,9 s przed końcem czwartej kwarty, po jednym celnym wolnym Tony’ego Parkera, Francuzi prowadzili 69:66. Trener Taylor wziął czas i rozrysował akcję. "Miał w niej rzucać za trzy Adam Waczyński, ale wiadomo, że to nie jest takie proste. Mimo że wszystko się zaplanuje, to przeciwnik też może się domyślić naszych intencji. Marcin Gortat dostał piłkę, choć oczywiście to nie jest jego odległość do rzutu. Cóż, trudno. Mecz się wygrywa albo przegrywa" - skomentował. Urodzony i wychowany we Francji 28-letni Cel wzbudza szczególne zainteresowanie miejscowych dziennikarzy i jest przez nich często cytowany. Przypomina się jego przeszłość w drużynach młodzieżowych "Trójkolorowych", znajomość z reprezentantem Francji, występującym obecnie w NBA Nicolasem Batumem. Mecz Polski z Francją w hali Park & Suites w Montpellier oglądało w poniedziałek 10 016 widzów (jej pojemność to 10 700). Rekord frekwencji nie padł, ale i tak śpiewany przez kibiców gospodarzy hymn narodowy robił wrażenie. Cel przyznaje jednak, że bardziej jest przywiązany do polskiej symboliki. "Co odczuwałem podczas śpiewania Marsylianki? To historie dla dziennikarzy. Dla mnie sprawa jest oczywista. Jestem Polakiem, gram dla Polski, a tego że się urodziłem we Francji nie zmienię. Oczywiście Nico Batum to mój dobry kolega, ale poza tym czuję się Polakiem. Kupiłem mieszkanie w Polsce. Mam dziewczynę Polkę, wszystko jest po polsku" - przyznał koszykarz, który ostatnie sezony grał w PGE Turowie Zgorzelec i Stelmecie Zielona Góra. Latem podpisał kontrakt z AS Monaco. W reprezentacji biało-czerwonych debiutował przed rokiem. W eliminacjach do Eurobasketu był jej czołowym zawodnikiem. Dziś ma za sobą 29 występów, w których zdobył 210 punktów. Czy przed mistrzostwami myślał, że Polska będzie grała z mistrzami Europy jak równy z równym? "Wierzymy w siebie, ale nie chcemy dużo mówić. Dwa lata temu wszyscy gadali, jacy to są silni i źle to się potoczyło. Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz" - zauważył. W poniedziałkowym meczu drużyna biało czerwonych pokazała mądrą, spokojną koszykówkę. Słynącym z ataku mistrzom Europy pozwoliła rzucić tylko 69 pkt. Rywale nie prowadzili w meczu więcej niż różnicą 9 punktów. Polacy potrafili odrabiać te straty. Nie załamywali się niepowodzeniem. "Możemy być z siebie zadowoleni, ale wiadomo, że jako zawodowcy wolelibyśmy wygrać" - podkreślił. Czy po takim meczu z głównym faworytem turnieju koszykarze pomyślą, że stać ich teraz na wszystko? "Właśnie nie o to chodzi. Musimy ochłonąć i wrócić do poziomu zero. Nadal zdawać sobie sprawę, że każdy mecz będzie bardzo ciężki i trzeba go po prostu wygrać. Teraz jesteśmy podekscytowani, ale za parę minut trzeba o tym zapomnieć, by skoncentrować się na kolejnym rywalu - Izraelu" - zakończył Aaron Cel. Wtorek jest dniem przerwy w turnieju grupy A w Montpellier. W środę o 17.30 Polska spotka się z Izraelem, który także odniósł dwa zwycięstwa i doznał jednej porażki.