Pochodzący z Kosowa 22-letni Berisha ze spokojem podchodzi do jednego z najbardziej spektakularnych i prestiżowych zwycięstw w historii polskiej koszykówki. "Wierzymy w siebie, w swoje umiejętności, mimo że przed mistrzostwami nikt nie dawał nam większych szans. Z tego nastawienia jestem najbardziej zadowolony, wręcz dumny. To było bardzo ciężkie spotkanie. Mieliśmy słabsze momenty, ale najważniejsze, że końcówka należała do nas" - powiedział Berisha, którego matka jest Polką. Wychowanek Polonii 2011 Warszawa wsparcie otrzymuje nie tylko od trenerów, ale i kolegi z zespołu. "Dziękuję trenerom i kolegom za zaufanie, mimo że pierwszy mecz miałem słabszy. Najbardziej wspiera mnie i dodaje otuchy Adam Łapeta. Nawet po takim gorszym spotkaniu jak z Hiszpanią, cały czas powtarzał mi, że mam się nie przejmować i grać to, co potrafię najlepiej" - dodał. Berisha na 12 s przed końcem meczu, przy prowadzeniu Turcji 83:82, zdobył decydujące o zwycięstwie biało-czerwonych punkty, trafiając z półdystansu ponad rękoma zawodnika NBA Ersana Ilyasovy. "Trener nakazał nam rozegranie akcji pick and roll i tak zrobiliśmy. Kiedy zobaczyłem, że Ilyasova trochę odszedł, że jest metr ode mnie, zdecydowałem się na rzut. Nie bałem się. Dzięki Bogu trafiłem" - dodał. Zdaje sobie jednak sprawę, że najważniejsze spotkanie jeszcze przed reprezentacją. O występie w koszulce z orzełkiem na piersi młody koszykarz, który trafił do Warszawy latem 2007 roku... dzięki polskiemu adwokatowi poznanemu w Kosowie, mówi z dumą. "Już koncentrujemy się na spotkaniu z Wielką Brytanią. Chcemy awansować do drugiej rundy nie tylko dla siebie, także dla kraju. To byłaby wielka rzecz dla Polski, bo przecież jesteśmy bardzo młodą drużyną, po której raczej nie spodziewano się niczego dobrego. Mam nadzieję, że kibice będą nas wspierać w poniedziałek jeszcze mocniej niż podczas meczu z Turcją. Dziękujemy i prosimy o więcej" - dodał.