38 punktów Kobego Bryanta nie wystarczyło do pokonania Celtics. Lider Lakers nie miał dostatecznego wsparcia kolegów. Inni koszykarze "Miasta Aniołów" trafili zaledwie 18 na 51 rzutów z gry. Pierwszy raz, któraś z drużyn wygrała drugi mecz z rzędu w tej serii, po raz pierwszy Celtowie objęli prowadzenie i również została przełamana inna reguła - wygrane zbiórki nie dały zwycięstwa Kalifornijczykom! Pierwsza połowa nie zapowiadała efektownego występu Kobego - miał tylko 10 punktów (4/12 z gry) a goście mieli zaledwie 33% skuteczności z gry (14/42). Z kolei Bostończycy po pierwszych 24 minutach notowali skuteczność na poziomie 65%!! Po raz pierwszy w tej serii o wyniku decydowali najlepsi gracze gospodarzy. Wielka Czwórka - Rondo, Allen (nie przeszkodziła mu absencja w treningu dzień wcześniej, spowodowana cukrzycą syna), Pierce i Garnett rzuciła 75 "oczek". Paul Pierce zagrał najlepsze zawody w tych finałach (26 z 27 pkt miał po trzech kwartach). Kevin Garnett przypominał sobie - skutecznie broniąc Paua Gasola (12 pkt) - czasy, kiedy był wybierany najlepszym defensorem ligi. K.G. przy 18 pkt dołożył 10 zbiórek, 5 przechwytów i 2 bloki. Po stronie gości zawiódł w obronie i ataku Ron Artest, po zabiegu odciągania wody z kolana nie doszedł do siebie Andrew Bynum, a Derek Fisher nie przypominał gracza, który decydował o wyniku potyczki numer 3. Kolejny mecz tej serii już jutro i "Jeziorowcy" zagrają po raz pierwszy w tych play off z przysłowiowym nożem na gardle. Czy uda im się uciec spod niego? Boston Celtics - Los Angeles Lakers 92:86 (22:20, 23:19, 28:26, 19:21) Celtics : Paul Pierce 27, Kevin Garnett 18 (10 zb), Rajon Rondo 18 (8 as), Ray Allen 12, Rasheed Wallace 5, Kendrick Perkins 4, Tony Allen 4, Nate Robinson 4, Glen Davis 0. Lakers : Kobe Bryant 38, Pau Gasol 12 (12 zb), Derek Fisher 9, Lamar Odom 9, Ron Artest 7, Andrew Bynum 6, Sasha Vujacić 5, Jordan Farmar 1, Luke Walton 0, Shannon Brown 0. Dyskutuj z aurorem na jego blogu!