Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Kara to pokłosie sprawy związanej z Christianem Eyengą. Eyenga występował w barwach zielonogórskiego zespołu w sezonie 2014/15. Nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei i po zakończeniu rozgrywek, w finale których Stelmet przegrał z PGE Turowem Zgorzelec, działacze postanowili się z nim rozstać. - Eyenga miał z nami kontrakt ważny dwa lata. Była w nim jednak klauzula, która pozwalała nam na jego wcześniejsze rozwiązanie i z niej skorzystaliśmy. Wypłaciliśmy graczowi 20 tysięcy dolarów, otrzymaliśmy fakturę i wydawało się, że sprawa jest załatwiona - tłumaczył Janusz Jasiński, przewodniczący Rady Nadzorczej Grono S.S.A., właściciela klubu. Skąd więc zakaz? Po pewnym czasie zawodnik i reprezentująca go agencja menedżerska wnieśli sprawę do Sądu Arbitrażowego (BAT) przy FIBA, który nakazał wypłacenie zawodnikowi większej sumy - 140 tysięcy dolarów. Składa się na nią m.in. część utraconych zarobków oraz kwota kary, jaką klub nałożył na zawodnika. Zielonogórzanie zamierzają dochodzić swoich praw przed sądem, ale w międzyczasie spłacali rozłożoną na raty sumę, którą narzucił im BAT. W sumie, przez trzy miesiące, zawodnik otrzymał od nich 76 tysięcy dolarów. Nie uchroniło to jednak mistrza Polska od zakazu transferowego. - Zwróciliśmy się do agencji, aby w listopadzie wydłużyła nam termin spłaty pozostałej części. Agencja jednak nie odpisała, nie ma z nią kontaktu, nie odpowiada na maile. W związku z tym, że przelew nie poszedł, FIBA przysłała nam decyzję o zakazie transferowym - zaznaczył Jasiński. Zakaz transferowy zostanie zdjęty automatycznie w momencie, kiedy cała należna Eyendze kwota zostanie spłacona. Klub ma jednak 14 dni na odwołanie i zamierza skorzystać z tej opcji. Stelmet pierwszą rundę Euroligi zakończył z bilansem jednego zwycięstwa w pięciu spotkaniach. Rewanże rozpocznie w czwartek w Wilnie pojedynkiem z Żalgirisem.