Długi klubu to pozostałość po byłym prezesie Macieju Wiśniewskim. Biznesmen przestał zarządzać klubem i drużyną w lipcu ubiegłego roku. Jak dowiedziała się Interia, mimo zapewnień o spłacie długów, do dziś były prezes nie uregulował z zadłużenia ani jednej złotówki. Jeśli w najbliższych miesiącach sytuacja nie poprawi się, możliwe że drużyna z Torunia nie zostanie dopuszczona do rozgrywek na kolejny sezon. Póki co, wobec samego zespołu, na ten moment nie ma żadnych zaległości. - Zadłużenie klubu Twarde Pierniki S.A. faktycznie sięga 5,5 miliona złotych. O tym, że jest pewne zadłużenie wiedziałem zanim jeszcze przejąłem klub w lipcu ubiegłego roku. Nie znałem jednak konkretnej kwoty. Przed przejęciem klubu wiedziałem, że były właściciel, Maciej Wiśniewski zaciągał zobowiązania ze spółek, których jest współwłaścicielem. Inaczej mówiąc zaciągał pożyczki sam u siebie. Przejąłem w lipcu klub, wziąłem na siebie odpowiedzialność, ale miałem też pisemne zapewnienie od byłego właściciela, że zadłużenie zostanie spłacone - mówi Interii Piotr Barański, prezes i właściciel Twardych Pierników S.A. oraz drużyny Polski Cukier Toruń. - Pan Maciej Wiśniewski zobowiązał się do spłaty zadłużenia, nie tylko słownie i publicznie, ale także odpowiednim dokumentem sporządzonym przez kancelarię. Została ustalona ostateczna data spłaty całości zadłużenia, ale nie chcę jej ujawniać. Powiem tylko, że chodzi o ten rok, a właściwie o bieżący sezon. Mam nadzieję, że nastąpi to do końca sierpnia, czyli przed startem nowego sezonu w Energa Basket Lidze. Są na to odpowiednie dokumenty. Spisane zostały pomiędzy spółką Twarde Pierniki a panem Wiśniewskim. Były właściciel klubu ma spłacić zadłużenie ze środków własnych. Do tej pory nie zostało jednak jeszcze nic spłacone - dodaje Piotr Barański. Były prezes klubu Maciej Wiśniewski przekazał Interii, że nie chce się na razie wypowiadać na ten temat. Zaniepokojony sytuacją klubu z Torunia jest prezes PZKosz i PLK Radosław Piesiewicz. Jak nam przekazał, ostatnie sprawozdanie finansowe klubu z Torunia wciąż nie ma opinii biegłego. Informacje te potwierdził dziś Interii prezes Piotr Barański. - Słyszeliśmy płomienne wypowiedzi byłego sponsora, że sponsoruje klub, a okazało się, że tak naprawdę klubowi były udzielane pożyczki, i to z firm cypryjskich. Mieliśmy do pana Wiśniewskiego ogromny szacunek, że wkłada własne pieniądze w koszykówkę i w nią inwestuje - mówi Interii Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki i Polskiej Ligi Koszykówki. - Jeżeli to jest prawda, to sytuacja jest bardzo poważna i bardzo zła. To są bardzo złe zachowania. Ubolewam nad tym. Mam nadzieję, że były zarząd klubu weźmie za tę sytuację odpowiedzialność, że odniesie się do niej i przedstawi odpowiednie dokumenty. Mam nadzieję, że prezes Piotr Barański poradzi sobie i uda się mu przetrwać, a klub będzie mógł występować w Energa Basket Lidze. Z panem Maciejem Wiśniewskim nie mam kontaktu - dodaje Radosław Piesiewicz. Obecny właściciel ustosunkował się do słów prezesa PZKosz. Przyznał, że w styczniu sporządzone zostało sprawozdanie finansowe za ostatni rok obrotowy i że faktycznie nie posiada ono jeszcze opinii biegłego. - Chciałbym jednak uspokoić prezesa Piesiewicza. Taka opinia pojawi się w ciągu kilku najbliższych dni. Nie dziwię się prezesowi PLK, że jest zaniepokojony. Moje obawy i niepokój w tym względzie są jednak trochę inne. Tak jak mówiłem, posiadamy dokumenty w których pan Wiśniewski zobowiązuje się do spłaty zadłużenia - mówi Interii Piotr Barański. - Obecny sezon jest regulowany na bieżąco, jeśli chodzi o kontrakty zawodników drużyny Polski Cukier Toruń i tutaj nie ma żadnych zaległości. Nie ma też zaległości wobec pracowników klubu. Chciałbym uspokoić fanów koszykówki w Toruniu. Zadłużenia w postaci 5,5 milionów złotych przed nowym sezonem nie będzie. Tym samym nie jest zagrożone funkcjonowanie ani klubu, ani drużyny. Jestem w koszykówce od 18 lat. Dołożę wszelkich starań, żeby ta dyscyplina sportu stała w Toruniu na jak najwyższym poziomie - zakończył Piotr Barański Zbigniew Czyż