Na początku drugiej kwarty sopocianie wyszli na prowadzenie 19:14, ale rywale szybko wyrównali. Był to jednak ostatni korzystny w tym spotkaniu wynik dla Asseco Prokomu. W 16. minucie po akcji Franka Turnera Trefl wygrywał już 29:21. Po przerwie gospodarze powiększyli swoją przewagę. Znakomita w ich wykonaniu była zwłaszcza końcówka trzeciej kwarty. Przy stanie 47:40 zdobyli siedem punktów z rzędu i w 28. minucie wygrywali 54:40. Największa przewaga wicemistrzów kraju miała miejsce w 31. minucie, kiedy po trafieniu Marcina Stefańskiego zrobiło się 60:45. Kolejny aplauz swoich sympatyków wywołał za chwilę kapitan Trefla Filip Dylewicz, który w efektowny sposób zablokował rzut Adam Hrycaniuka. W tym momencie wydawało się, że losy meczu są już przesądzone. Tymczasem gdynianie nie załamali się wysoką stratą i bardzo szybko wrócili do gry. W 34. minucie po dwóch trafieniach spod kosza najlepszego w ich zespole Hrycaniuka (do 16 punktów dodał 15 zbiórek) Asseco Prokom przegrywało zaledwie 56:60. Szkoleniowiec gospodarzy Mariusz Niedbalski poprosił wtedy o czas i jego drużyna zdołała odzyskać właściwy rytm. W 37. minucie po dwóch rzutach wolnych Adama Waczyńskiego sopocianie wyszli na 67:58 i tej przewagi już nie roztrwonili. A ich triumf dwoma efektownymi wsadami przypieczętował Kurt Looby. Powiedzieli po meczu: Andrzej Adamek (trener Asseco): - Trefl był drużyną lepszą i zasłużył na zwycięstwo. Nam od samego początku gra się za bardzo nie układała, na co wpływ miała też dobra postawa rywali. Gospodarze świetnie spisywali się w obronie i wypchnęli nas dalej od kosza. My z kolei popełniliśmy w defensywie za dużo błędów. Przed meczem nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać po swoich zawodnikach. W tym spotkaniu każdy scenariusz był możliwy. Mam nadzieję, że w moim zespole była maksymalna koncentracja, ale nawet jeśli jej nie było, to trudno się temu dziwić. Pomimo porażki chciałem pogratulować chłopakom, że potrafili się zebrać i pokazali hart ducha oraz walkę do samego końca. Mariusz Niedbalski (trener Trefla): - Jak zwykle derby stały pod znakiem twardej walki. Ten mecz był jednak tylko jednym z etapów tego sezonu. Z Asseco Prokom spotkamy się co najmniej jeszcze dwa razy i zapewne kolejne nasze spotkania będą równie emocjonujące. W tym meczu każdy miał wzloty i upadki. My też graliśmy nierówno i muszę przyznać, że kiedy w czwartej kwarcie prawie roztrwoniliśmy wynoszącą 15 punktów przewagę, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Od razu przypomniała mi się nasza pierwsza konfrontacja w Gdyni, w której również dość wysoko prowadziliśmy, ale rywale systematycznie odrabiali straty i ostatecznie to oni cieszyli się wtedy ze zwycięstwa. Teraz byliśmy jednak mądrzejsi o te doświadczenia i w końcówce szanowaliśmy piłkę oraz trafialiśmy rzuty wolne. Chciałbym też podziękować naszym kibicom za wspaniały doping. Adam Hrycaniuk (center Asseco Prokom): - Każdy z nas miał marzenie, aby wygrać to spotkanie i udowodnić swoją wartość. Słabo zagraliśmy jednak w obronie, dzięki czemu gospodarze zanotowali fenomenalną skuteczność - 70 procent w rzutach za dwa. W czwartej kwarcie udało nam się zmniejszyć straty z 15 do czterech punktów, ale ta pogoń kosztowała nas sporo sił. Zabrakło nam następnego biegu, aby przegonić Trefla. Przed meczem było wiele plotek na nasz temat. Jesteśmy jednak zespołem i nikt z nas nie myśli, żeby gdzieś odchodzić. Mam nadzieję, że następne spotkanie też zagramy w tym składzie. Frank Turner (rozgrywający Trefla): - Do tego spotkania bardzo dobrze przygotował nas trener. Nastawiliśmy się na twardą, intensywną zespołową obronę, która wybiła koszykarzy Asseco Prokom z uderzenia. Nie trafiliśmy co prawda wielu rzutów, które we wcześniejszych spotkaniach z reguły wpadały nam do kosza, jednak defensywa zapewniła nam zwycięstwo. Trefl Sopot - Asseco Prokom Gdynia 78:65 (17:14, 16:13, 25:18, 20:20) Trefl Sopot: Adam Waczyński 14, Frank Turner 14, Kurt Looby 14, Filip Dylewicz 10, Marcin Stefański 10, Sime Spralja 9, Michał Michalak 4, Piotr Dąbrowski 3, Lorinza Harrington 0, David Brembly 0. Asseco Prokom Gdynia: Adam Hrycaniuk 16, Przemysław Zamojski 14, Łukasz Koszarek 14, Mateusz Ponitka 8, Rasid Mahalbasic 6, Krzysztof Roszyk 3, Robert Witka 2, Tomasz Śnieg 2, Piotr Szczotka 0, Piotr Pamuła 0. Stelmet Zielona Góra - Rosa Radom 96:100 (15:26, 21:32, 28:20, 32:22) Stelmet Zielona Góra: Oliver Stevic 20, Walter Hodge 18, Marcin Sroka 12, Kamil Chanas 10, Mantas Cesnauskis 10, Dejan Borovnjak 10, Quinton Hosley 9, Łukasz Seweryn 4, Zbigniew Białek 3, Milos Lopicic 0. Rosa Radom: Slavisa Bogavac 27, Nic Wise 23, Mateusz Jarmakowicz 15, Hubert Radke 9, Slaven Cupkovic 7, Piotr Kardaś 6, Kim Adams 6, J.J. Montgomery 4, Jakub Zalewski 3, Ronald Dorsey 0, Jakub Schenk 0.