"Był to bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Trafiliśmy na rywala, który gra bardzo fizycznie i nie wiem, czego się spodziewaliśmy? Że szczecinianie dadzą nam wygrać? Nie daliśmy z siebie 100 procent i z taką drużyną jak King, która zawsze daje z siebie wszystko, kosztowało nas to porażkę w bardzo ważnym spotkaniu. Musimy to odrobić, a okazji nie ma już za wiele" - zauważył Frasunkiewicz. Gdynianie, którzy przed tym spotkaniem mogli pochwalić się świetną serią 12 zwycięstw, a we własnej hali zanotowali tylko jedną porażkę, zdecydowanie przegrali walkę na tablicach. Gospodarze zebrali 30 piłek, podczas kiedy rywale 49, z czego 13 w ofensywie. W dodatku z szybkiego ataku Arka zdobyła osiem, a King 26 punktów. "Zagraliśmy za miękko. Dwie kwarty skończyliśmy z jednym faulem, a to jest żart. Żartem było także nasze zaangażowanie i intensywność gry. A kiedy przegrywa się 10 punktami ciężko wrócić do gry, bo dochodzi zmęczenie, pojawiają się też nerwy. Nie możemy ciągle liczyć na cud, że Florence i Bostic trafią w końcówce szalone rzuty. Zresztą mecz przegraliśmy w pierwszej połowie, w której zostaliśmy przez gości zdominowani fizycznie. Zamiast grać twardo obrażamy się i mamy pretensje do sędziów" - stwierdził. Z kolei dla walczących o górną ósemkę i możliwość rywalizacji w play off szczecinian, którzy przegrali dwie poprzednie potyczki, było to bardzo ważne zwycięstwo. "Kluczowe okazało się nasze nastawienie. Od początku wypowiedzieliśmy gospodarzom twardą walkę, a tego brakowało nam w poprzednich meczach. Wróciliśmy też do zespołowego grania w ataku. Przeciwko najlepszej polskiej drużynie, która prezentuje bardzo nowoczesną koszykówkę opartą na atletyzmie oraz talencie rzutowym swoich zawodników, wyglądaliśmy dobrze pod względem fizycznym i przez większą część mieliśmy to spotkanie pod kontrolą. Nie ustrzegliśmy się błędów, zwłaszcza w pierwszej połowie, popełniliśmy bowiem 18 strat, ale po momentach kryzysu potrafiliśmy wrócić do mądrego grania" - skomentował trener Kinga Łukasz Biela. Autor: Marcin Domański