Szubarga to zawodnik mocno nękany kontuzjami. W sierpniu 2010 roku, podczas meczu reprezentacji Polski, zerwał więzadła krzyżowe, we wrześniu 2014 roku przeszedł operację kręgosłupa lędźwiowego, a rok później naderwał mięsień czworogłowy. Ostatecznie postanowił zrobić sobie roczną przerwę, a do gry wrócił w 2016 roku w barwach Arki. Także w tym sezonie nie ominęły go zdrowotne perturbacje. W lutym po zderzeniu na treningu z Adamem Łapetą złamał kość jarzmową i musiał pauzować przez dwa miesiące. Po powrocie na boisko przez pewien czas występował w specjalnej ochronnej masce. Wydawało się, że ten uraz pozostawi ślad w jego psychice, tymczasem w końcówce sezonu 35-letni rozgrywający mógł uchodzić za wzór waleczności i zaangażowania. - Jeśli strasznie wściekam się przy linii bocznej i "wariuję", to są ku temu tylko dwa powody. Pierwszy taki, że ktoś nie realizuje założeń i myli stronę prawą z lewą albo nie idzie w "trupa" jak Krzysiek, który włoży głowę tam, gdzie inni boją się wsadzić nogę. Zwycięzcą i wojownikiem trzeba się jednak urodzić. Ja mogę coś podpowiedzieć, zmotywować i "zapalić iskrę", ale to wszystko tkwi w głowach zawodników - skomentował trener Arki Przemysław Frasunkiewicz. Postawę Szubargi docenili także szkoleniowcy rywali. - Moim zdaniem Krzysiek jest najważniejszym zawodnikiem gdyńskiej drużyny. On robi różnicę i kiedy gra, to gra cały zespół - powiedział po wygranej 3-2 półfinałowej rywalizacji trener Anwilu Igor Miliczić. W podobnym tonie wypowiedział się również szkoleniowiec Stelmetu. - Szubarga zaimponował agresją oraz zaangażowaniem i tacy sportowcy powinni być przykładem dla innych. Warto również wzorować się na Cristiano Ronaldo, który ma na koncie mnóstwo sukcesów, ale zawsze jest zmotywowany i zawsze chcę odnieść zwycięstwo - zauważył Igor Jovović. Frasunkiewicz podkreślił, że zdobyty przez jego zespół brązowy medal jest w ogromnej mierze zasługą "Szubiego", który nie tylko bardzo dobrze zagrał, ale także zmotywował kolegów. W pierwszym spotkaniu gdynianie wyraźnie przegrali w Zielonej Górze (77:95), jednak w rewanżu we własnej hali triumfowali 105:80. W drugiej konfrontacji kapitan Arki zdobył 17 punktów, zanotował też siedem asyst, cztery zbiórki i aż pięć przechwytów. - W dniu meczu Krzysiek chodził ze swoją wściekłą miną i mówił, że wygramy. Jak jeden mąż wszyscy zawierzyli kapitanowi i poszli za nim - dodał Frasunkiewicz. Szubarga mierzy tylko 178 cm i - jak zauważył szkoleniowiec Arki - zadał kłam twierdzeniu, że koszykówka jest sportem tylko dla wysokich. - W takiej sytuacji zawsze podaję przykład Krzyśka. Poznałem go w Inowrocławiu, kiedy miał 16 lat i ja też powiedziałem sobie, że ten mały chłopiec nie będzie grał w koszykówkę. Takich głosów było mnóstwo, a on, na przekór nam, zrobił karierę - wskazał. Po meczu ze Stelmetem Szubarga usiadł na parkiecie i się rozpłakał. Na pomeczowej konferencji również nie potrafił ukryć wzruszenia i w pewnym momencie musiał przerwać swoją wypowiedź, bo łzy ponownie cisnęły mu się do oczu. - Trzy lata temu kończono za mnie karierę, a teraz zdobyłem medal. To jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu - zapewnił kapitan Arki. Autor: Marcin Domański