"Najważniejsza była znakomita atmosfera i to, że stanowiłyśmy zespół. Nie było dwunastu gwiazd, tylko drużyna. Każda zawodniczka miała wyznaczoną rolę; każda ją zaakceptowała i realizowała zadania postawione przez trenera Jacka Winnickiego. Nikt się na nikogo nie obrażał, że jest zmiennikiem, że występuje krócej. Młode koszykarki Dominika (Owczarzak - przyp. red), czy Karolina (Puss - przyp. red) grały bardzo mało, ale na treningach dawały z siebie wszystko, walczyły twardo i nawet, jeśli przypadkowo zostały poturbowane, nigdy nie powiedziały złego słowa, nie skarżyły się. A na meczach robiły znakomitą atmosferę. Cieszyły się z każdej udanej akcji zespołu i dopingowały" - powiedziała Musina. Dla 25-letniej koszykarki z Moskwy był to trzeci sezon w barwach CCC, najbardziej udany z dotychczasowych. Zdobywała średnio w meczach Ford Germaz Ekstraklasy 13,4 pkt i miała 2,2 asyst. Zawodniczka otrzymała już od władz polkowickiego klubu propozycję nowej umowy i... "Kontraktu jeszcze nie podpisałam, ale już zdecydowałam. Zostaję w Polkowicach. To dla mnie najlepsze miejsce na obecnym etapie kariery: bardzo dobra organizacja klubu, opieka medyczna, trener, drużyna występująca w Eurolidze. Nie mogłam trafić lepiej" - dodała. Musina przyznała, że od początku sezonu celem CCC było zdobycie upragnionego złotego medalu. "Mistrzostwo było naszym celem od pierwszego treningu poprowadzonego przez trenera Jacka Winnickiego. Powiedział, że będziemy najlepsze pod warunkiem, że każda z nas będzie ciężko pracować i konsekwentnie dążyć do realizacji zadania. Takie postawienie sprawy bardzo mi odpowiadało i dodatkowo mobilizowało. Zawsze stawiam sobie poprzeczkę wyżej i nawet po udanym meczu uważam, że mogę być jeszcze lepsza. Nagroda dla MVP niczego w moim nastawieniu nie zmienia" - powiedziała Musina. Rosjanka nie kryje, że pierwsze chwile w Polkowicach nie były dla niej łatwe. "Urodziłam się w Moskwie, potem studiowałam i grałam w Los Angeles. Przeskok do małych Polkowic był dla mnie szokiem. Wolne życie trochę mnie przerażało, tym bardziej, że nie grałyśmy w moim pierwszym sezonie w CCC w Eurolidze. Między jednym, a drugim spotkaniem w polskiej lidze był tydzień, a nawet dwa tygodnie przerwy. To mnie męczyło. Pierwszy sezon był dla mnie naprawdę trudny. Teraz jest inaczej. Przyzwyczaiłam się do spokojnego życia. Cieszę się, że nie stoję w korkach, że nie muszę nigdzie spieszyć się. Poza tym, od kiedy gramy w Eurolidze, czasu wolnego jest znacznie mniej. Spotkania były co trzy dni, a do tego dochodziły podróże. Nawet nie wiem, kiedy minął sezon. Tak szybko się to wszystko potoczyło" - dodała. Musina rywalizację ma w genach, bo cała rodzina jest bardzo usportowiona. Przygodę ze sportem rozpoczynała od ... piłki nożnej. "Moja mama uprawiała żeglarstwo, a tata hokej. Mam dwóch starszych braci, jeden jest także żeglarzem, a drugi piłkarzem. W koszykówkę grają dwie młodsze siostry. Najmłodsza ma 15 lat, ponad 190 cm wzrostu i zapowiada się na talent. Wszyscy w rodzinie są bardzo wysocy, tylko ja zawsze byłam mała i chuda. Zaczynałam od piłki nożnej, bo byłam bardzo szybka. Mama nie chciała się zgodzić, bym zawodowo uprawiała tę dyscyplinę. Mówiła, że nie chce, bym miała krzywe nogi. Jako sześciolatka poszłam więc na trening koszykówki i zostałam, tak mi się spodobało" - powiedziała. W zakończonym w tym tygodniu sezonie zespół CCC oprócz mistrzostwa kraju zdobył Puchar Polski. Wywalczył ponadto awans do finałowego turnieju Euroligi koszykarek (Final Eight). W nim był o krok od udziału w półfinale. O tym, że tak się nie stało zadecydowała porażka w ostatnim meczu grupowym ze słowackim Good Angels Koszyce. "Widocznie nie było nam pisane, by w tym sezonie awansować do półfinału. Może to i dobrze, bo mamy zadanie na następny sezon. W tym roku celem w Eurolidze było wyjście z grupy. Wszystko to, co osiągnęłyśmy potem było nadprogramowe. Myślę, że źródłem naszego dobrego występu w play off i turnieju Final Eight był brak presji. Grałyśmy na luzie, cieszyłyśmy się tym, co udało nam się osiągnąć. Oby za rok było jeszcze lepiej" - dodała.