INTERIA.PL: Podobnie jak przed rokiem INEA AZS była blisko pokonania Lotosu PKO BP we własnej hali, ale znów czegoś wam zabrakło. Czego? Monika Sibora, INEA AZS Poznań: - Przykro mi, bo uważam, że zespół z Gdyni był do ogrania. To nie jest już ta sama drużyna co przed laty. Co zadecydowało o przegranej? Brak doświadczenia. Każda z nas próbowała rozstrzygnąć to spotkanie na własną korzyść. Tak się nie da! Przez trzy kwarty wasza gra wyglądała naprawdę dobrze, co stało się w ostatniej? - Tak jak powiedziałam nie tworzyłyśmy monolitu. Natomiast wydaje mi się, że udało nam się zaskoczyć rywalki obroną. Trenowaliśmy ten element dość mocno przed pojedynkiem z Gdynią. Szkoda tylko ataku. Odrobiłyśmy 11 punktów straty, a potem nic nie wpadało. To strasznie boli. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie atmosfera w hali. - Atmosfera w Arenie faktycznie była doskonała. Ten mecz pokazał, że warto przychodzić na nasze mecze, emocji nie brakuje. Gramy przede wszystkim dla publiczności. Dlatego apeluję o jeszcze większą frekwencję . W szczególności na spotkaniach z ligową czołówką. Skoro o czołówce mowa. W przyszłym tygodniu czeka was wyjazd do Krakowa. - Jestem przerażona tym wyjazdem. Nie wiem, kto wymyśla kolejkę drugiego listopada! Najpierw gramy sobota-środa, potem wypada pierwszy listopada w sobotę, to kolejka jest przekładana na niedzielę. Pół zespołu musi dzień wcześniej przedzierać się przez całą Polskę. Powiem brzydko, to jest kretyństwo. Ale trudno, trzeba jechać i grać. W zespole zaszło wiele zmian w porównaniu do poprzedniego sezonu. Jak to skomentujesz? - Jest fajny duch w zespole, który wprowadziła nasza nowa pani trener, Katarzyna Dydek. W sztabie szkoleniowym nie ma żadnych niesnasek jak to było w poprzednich latach. Wszyscy świetnie się porozumiewają. My to widzimy, przez co mamy niesamowitą chęć do pracy i walki na boisku. Dobra atmosfera to klucz do osiągania korzystnych wyników. Maciej Borowski, Poznań