- Byłem przed tym turniejem specjalnie nastawiony. Chciałem nim dobrze zakończyć swój pobyt w Polsce, zostawić najlepsze o mnie wspomnienia. Także podziękować kibicom, trenerowi i kolegom z zespołu. Bardzo cenię sobie więź z nimi. CSKA Moskwa to najlepsza drużyna w Europie, takim zespołom się nie odmawia. Ten transfer zmotywował mnie do takiej gry jak dzisiaj - dodał. - Czas na liczenie trofeów jeszcze przyjdzie, ale rzeczywiście w dzisiejszym meczu liczyłem te wszystkie lata na parkietach. Na ławce było bardzo nerwowo, mimo przewagi kilkunastu punktów. Dla niektórych był to pierwszy pucharowy finał, ale wytrzymaliśmy, zrobiliśmy ten ostatni krok. Jesteśmy szczęśliwi, że udało się dopiąć tę część sezonu trzecim pucharem dla klubu. Teraz mamy czas, żeby trochę odpocząć. Na pewno będą jakieś zmiany w składzie. Już za kilka tygodni trzeba będzie grać o medale. Odejście Lundberga to sportowo wielki cios dla drużyny, bo cała kierownica w tym samochodzie była oddana jemu, on miał piłkę przez cały czas i decydował o grze. Ciężko jest zmieniać kierowcę w połowie wyścigu. Niemniej jednak będziemy walczyć. Na pewno ktoś przyjdzie i będziemy układać to wszystko od początku. Iffe na pewno zasłużył na ten transfer. To ważne dla całego klubu, któremu udało się go wypromować - stwierdził Łukasz Koszarek, kapitan Zastalu, zdobywca czwartego Pucharu Polski w karierze. - W przerwie w szatni powiedzieliśmy sobie, że czeka nas ostatnie 20 minut w turnieju. W pierwszej połowie popełnialiśmy mnóstwo strat, a Zastal bardzo dobre bronił. W drugiej połowie ograniczyliśmy trochę te błędy, sami zaczęliśmy mocniej bronić. Były jakieś szanse, żeby wrócić do meczu. Oni jednak w kluczowych momentach trafiali ważne rzuty. Walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko, ale nie wystarczyło. Zastal to zespół grający w VTB, na wysokim poziomie. Widać było różnicę - mówił Kacper Młynarski ze Spójni. - Lublin zdał egzamin jako organizator turnieju finałowego. Szkoda tylko, że nie mogli go na żywo oglądać kibice. Mam nadzieję, że powtórzymy tu tę imprezę za rok, już z udziałem publiczności. Nie brakowało niespodzianek, tylko jedna z czterech rozstawionych drużyn znalazła się w półfinale. Drużyna Enei Zastalu była faworytem i zrobiła swoje. Cieszy jej dyspozycja i to, że pokazuje się silna także na arenie międzynarodowej, a jej zawodnicy jak Marcel Ponitka i Iffe Lundberg przechodzą do silnych drużyn zagranicznych. To pokazuje, że nasza liga wciąż się rozwija, rośnie - powiedział Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz.