"Mamy w pamięci poprzedni sezon, kiedy w marcu wszystko stanęło. Teraz graliśmy do końca w zdrowiu, a w tym specyficznym sezonie najlepsze okazały się zawodniczki VBW Arki, które przez długi czas były niepokonane i szły jak burza. Gratulacje dla trenera Gundarsa Vetry, prezesa i właściciela klubu Bogusława Witkowskiego oraz Mieczysława Krawczyka. To była fantastyczna i świetnie zbudowana drużyna. Czapki z głów. Trzeba podkreślić, że w ekstraklasie występuje także GTK Arka Gdynia. To również znakomita inicjatywa" - powiedział Piesiewicz. W dwóch pierwszych meczach gdynianki wygrały we własnej hali 69:67 i 71:65, ale kolejne dwie konfrontacje na Dolnym Śląsku zakończyły się sukcesem CCC - 74:59 (była to pierwsza porażka Arki w sezonie) oraz po dogrywce 79:74. W piątym spotkaniu obrończynie tytułu triumfowały w niedzielę u siebie 97:69 i po raz 13. zostały mistrzem Polski. "Większość spodziewała się, że w finale będzie 3:0, zwłaszcza po dwóch wyrównanych, ale jednak wygranych przez Arkę spotkaniach we własnej hali. Cieszy głównie to, że rozegrano komplet pięciu meczów, a przy remisie 2:2 decydujące spotkanie w Gdyni było wielką niewiadomą. Po dwóch porażkach gospodynie mogły delikatnie się podłamać i mentalnie +siąść+, ale nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie, bo w piątej potyczce zagrały fenomenalnie" - stwierdził. Prezes związku uważa, że finały play off były świetną promocją kobiecej koszykówki. "Jedyne czego zabrakło, to kibiców, a to jest brak szczególnie odczuwalny. Staraliśmy się jednak temu zaradzić. W tym sezonie mogliśmy obserwować wszystkie mecze Energa Basket Ligi Kobiet w internecie. Mam nadzieje, że w kolejnym sezonie widzowie wrócą do hal" - dodał. Piesiewicz zapowiada, że kobieca koszykówka powinna rosnąć w siłę. Szczególnie liczy na pozytywne efekty przepisu, według którego w następnych ligowych rozgrywkach stale na parkiecie będzie musiała przebywać jedna polska zawodniczka do lat 23. Ta regulacja ma obowiązywać przez cztery lata. "Jesteśmy na początku rozwoju żeńskiej koszykówki. Dzięki temu nasze dziewczyny dostaną więcej okazji do gry i zaczną odgrywać coraz ważniejszą rolę w każdym zespole. Spodziewam się, że wykorzystają szansę i staną się liczącymi oraz odpowiedzialnymi za wynik koszykarkami. To ma też być koło zamachowe reprezentacji Polski. Pamiętamy przecież fantastyczne występy kobiecej drużyny narodowej sprzed lat. Chciałbym, abyśmy nawiązali do tych sukcesów, żeby o żeńskiej reprezentacji znowu było głośno. Zamierzamy ponownie walczyć o najwyższe laury w Europie i świecie, a nadrzędny cel to oczywiście występ na igrzyskach" - zapewnił. Szef koszykarskiej centrali wierzy, że taką kwalifikację na początku lipca w Kownie wywalczą mężczyźni. "Stajemy przed ogromną szansą powrotu na igrzyska. Czekamy na to z utęsknieniem bardzo długo, bo po raz ostatni rywalizowaliśmy w 1980 roku w Moskwie. Mamy również nadzieję, że zakwalifikujemy się nie tylko w koszykówce 5x5, ale także 3x3. Ta ostatnia konkurencja, w której jesteśmy przecież brązowymi medalistami mistrzostw świata, zadebiutuje na igrzyskach. Liczę, że także z naszym udziałem" - przyznał. Piesiewicz zauważył, że koszykówka w wersji 3x3 staje się coraz bardziej popularna. Razem z większym zainteresowaniem rozwija się także dedykowana jej infrastruktura. "Mamy do dyspozycji nie tylko świetne obiekty na Politechnice Gdańskiej, gdzie trenowała kadra, ale chociażby również w Mrągowie. Tych ośrodków powstaje zresztą coraz więcej. Myślimy już o Szkole Mistrzostwa Sportowego w odmianie 3x3, zarówno chłopców jak i dziewcząt. Wdrażamy długoletni plan. Generalnie liga żeńska i męską prezentują coraz wyższy poziom, a rozwój naszej dyscypliny widać gołym okiem" - podkreślił. Pod koniec kwietnia rozpocznie się finałowa rywalizacja w ekstraklasie mężczyzn - Enea Zastal BC Zielona Góra zmierzy się z Argedem BMSlam Stalą Ostrów Wielkopolski. "Priorytetem jest zdrowie i mamy nadzieję, że u mężczyzn także wszystko zakończy się pomyślnie, w sportowej walce na boisku. W półfinałach było co prawda 3-0, ale były to bardzo wyrównane spotkania i równie dobrze mogło być 3-0 w drugą stronę, albo 3-2. W finale spodziewamy się kolejnego pasjonującego spektaklu. Spotkają się dwie wyrównane drużyny i dwóch świetnych trenerów. Liczę, że nie zakończą zbyt szybko rywalizacji i będziemy świadkami siedmiu emocjonujących meczów. To też byłaby najlepsza promocja ligi. Ma być zatem 4:3, oczywiście dla lepszego" - podsumował. Autor: Marcin Domański