Z charyzmatyczną koszykarką "na pokładzie" Wisła Can-Pack trzy razy z rzędu sięgała po mistrzostwo Polski. Po zakończeniu ostatniego sezonu krakowski klub rozwiązał kontrakt z zawodniczką, która w myśl umowy miała występować pod Wawelem jeszcze przez rok. Trzeba przyznać, że na parkiecie pożegnanie DeForge z zespołem i kibicami wyszło w iście hollywoodzkim stylu. Na sekundy przed końcem siódmego, decydującego o losach mistrzostwa Polski spotkania ostatniego finału Lotos PKO BP prowadził z Wisłą Can-Pack w Gdyni czterema punktami. Sytuacja bez wyjścia? Nie dla DeForge. Amerykanka najpierw wykorzystała rzut wolny, drugi celowo chybiła, dopadła do odbitej od obręczy piłki i rzutem za trzy punkty przez ręce kryjących ją zawodniczek doprowadziła do dogrywki. W tej załamane gdynianki nie były w stanie się podnieść i tytuł - po raz trzeci z rzędu - trafił do Krakowa. Latem DeForge grała w WNBA w zespole Minnesota Lynx. Teraz, po krótkiej przerwie, chce wrócić na polskie parkiety. "Zamierzam pograć jeszcze co najmniej przez trzy, cztery lata w Europie. Wciąż odczuwam głód gry, wygrywania i współzawodnictwa. Chcę się także nadal rozwijać koszykarsko" - deklarowała przed paroma miesiącami. Jeżeli Amerykanka faktycznie wróci na parkiety Ford Germaz Ekstraklasy, to do...Lotosu PKO BP. Koszykarka złożyła swoją ofertę klubowi z Gdyni. "Jesteśmy zainteresowani tą propozycją. DeForge mogłaby grać u nas do stycznia, czyli do czasu przyjazdu Tamiki Catchings. Później rozważymy przedłużenie kontraktu" - przyznał na łamach "Przeglądu Sportowego" prezes Lotosu PKO BP, Mieczysław Krawczyk. Gdyński klub starał się o już w przeszłości o pozyskanie DeForge, gdy ta była zawodniczką Wisły Can-Pack.