Zdaniem najlepszej polskiej zawodniczki debiutujący w Final Four zespół Wisły Can Pack nie stoi na straconej pozycji w półfinałowym spotkaniu z gospodarzem - ROS Casares. - Walencja będzie grała pod dużą presją. To jest tylko jeden mecz, a nie turniej. Wszystko może się zdarzyć. Marzy mi się finał z Wisłą, choć na pewno krakowianki faworytem w półfinale nie będą - powiedziała Bibrzycka. W drugim półfinale UMMC zagra po raz trzeci z rzędu ze Spartakiem Moskwa - obrońcą trofeum. Ekipa z Jekaterynburga w dwóch ostatnich edycjach Euroligi musiała uznać w tej fazie wyższość rywalek z rosyjskiej stolicy. - Jestem w Jekaterynburgu trzeci sezon, więc najwyższa pora na mistrzostwo. Przystępując co roku do rozgrywek Euroligi, w zasadzie z góry zakładamy, że tak czy inaczej spotkamy się ze Spartakiem. Jedyne z czego nie jestem zadowolona, to fakt, że finał będzie w Walencji. Obiecywano, że tym razem organizację dostanie Jekaterynburg - dodała Bibrzycka. Polska skrzydłowa uważa, że wyrównany, mocny skład UMMC jest atutem w rywalizacji ze Spartakiem. - Mamy dziesięć, nawet dwanaście wyrównanych zawodniczek. W porównaniu do składu Spartaka, nasza ławka rezerwowych jest bardzo silna. Na każdej pozycji mamy po dwie koszykarki, które mogą zagrozić rywalkom. Spartak jest w tym sezonie, przez różne problemy, zdecydowanie słabszy - oceniła. Polka jest podstawową zawodniczką UMMC - w 14 meczach Euroligi przebywała na parkiecie najdłużej - 432 minuty, czyli średnio 31 w każdym spotkaniu. Jest najskuteczniejszą koszykarką - zdobyła 192 punkty, co daje średnią 13,7 na mecz. Prowadzi również wśród najlepiej podających w rosyjskiej drużynie - ma 43 asysty. W kategorii zbiórek (60) wyprzedzają ją jedynie środkowe Maria Stiepanowa i Sandrine Gruda (obydwie mają po 64).