To pierwsze zwycięstwo 34-letniego oświęcimianina od 2010 roku. W którym momencie uwierzył Pan, że może wygrać niedzielny etap? Przemysław Niemiec: - Jak na 5,5 km przed metą odjechałem od Australijczyka Camerona Meyera. Wiedziałem, że ostatnie trzy kilometry są już nieco łatwiejsze. Od rana czułem siłę w nogach. To miejsce na atak upatrzył pan sobie już przed etapem? - Przed etapem najważniejszym założeniem było to, abym znalazł się w ucieczce. Nasza przewaga nad grupą pościgową bardzo szybko topniała. Jestem już doświadczonym zawodnikiem i po prostu miałem świadomość, że jeśli nie zaatakuję, to pewnie nas dopadną. Pana przewaga w końcówce niebezpiecznie malała. Był pan informowany o różnicy nad grupą Alberto Contadora? - Byłem informowany do momentu, jak miałem 40 sekund przewagi. Miałem jednak świadomość, że Hiszpanie będą naciskali. Odwracałem się, by sprawdzić, czy są już blisko, ale na krętej trasie, w dodatku pełnej skuterów i samochodów, niewiele było widać. Pozostało mi zacisnąć zęby i pedałować z całych sił. Ostatecznie wygrałem tylko o pięć sekund, ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. Liczy się zwycięstwo. W ubiegłym roku zajął pan szóste miejsce w klasyfikacji generalnej Giro d'Italia, ale w tym roku nie opuszczał pana pech i skończyło się znacznie słabiej. Czy ten sukces rekompensuje panu wcześniejsze niepowodzenie? - Zdecydowanie tak. Wygrać etap w Wielkim Tourze to naprawdę niemałe osiągnięcie. Szczerze mówiąc, to wreszcie przypomniałem sobie smak zwycięstwa, bo na najwyższym stopniu podium żadnego wyścigu nie stałem od 2010 roku. Wierzę też, że ten sukces pomoże mi w najbliższej przyszłości, bo mój obecny kontrakt z Lampre obowiązuje tylko do końca tego sezonu. W poniedziałek też zamierza pan atakować? - To będzie najcięższy etap w tegorocznej Vuelcie. Zobaczę rano, jak się będę czuł. Nastrój w drużynie się poprawił, ciśnienie na uzyskanie dobrego wyniku zeszło i nie ma już presji. Podczas porannej odprawy opracujemy plan. Na 28 września zaplanowano wyścig elity mistrzostw świata w Ponferradzie. Zdoła pan utrzymać obecną formę? - Myślę, że tak. Na pewno nie ma żadnych przeciwwskazań odnośnie mojego startu. To tylko jeden wyścig, a nie etapowe zmagania, więc wszystko może się zdarzyć. Rozmawiał Wojciech Kruk-Pielesiak