"Właściwie nie trzeba o tym wspominać. To oczywiste, że Peter jest faworytem numer 1. Ale kolarstwo jest sportem nieprzewidywalnym" - powiedział Kwiatkowski. 27-letni Sagan osiągnął już bardzo wiele. 8 września odniósł setne zwycięstwo w zawodowej karierze, triumfując w Grand Prix Quebecu. W niedzielę może rozpocząć drugą setkę. Jeżeli osiągnie cel, dołączy do ekskluzywnego klubu trzykrotnych mistrzów świata, do którego należą Włoch Alfredo Binda, Belgowie Rik Van Steenbergen i Eddy Merckx oraz Hiszpan Oscar Freire. Żaden z nich nie triumfował jednak trzy razy z rzędu, a taką szansę ma kolarz z Żyliny. Dwa lata temu w Richmond, Sagan wygrał po samotnej ucieczce na ostatnich kilometrach. W innym stylu zwyciężył przed rokiem w pustynnym wyścigu w Dausze, nie dając żadnych szans rywalom na finiszu z kilkunastoosobowej grupy. W Bergen jeszcze nie startował. Ekipa Bora-Hansgrohe nie wystawiła go do jazdy drużynowej na czas, podobno z powodu przeziębienia, ale tej informacji oficjalnie nie potwierdzono. Sam zawodnik zachowywał się tajemniczo. Nie przyjeżdżał na treningi, ale był widziany na rowerze w Bergen w czwartek wieczorem. Dziennikarzy, którzy zapytali go o szanse w niedzielnej rywalizacji, zbył jednym krótkim zdaniem: "Zobaczymy". W przededniu wyścigu spotkał się jednak z mediami w hotelu na przedmieściach Bergen. Słowak, znany z nonszalancji, oświadczył, że nie chce robić rekonesansu 19-kilometrowej rundy, którą w niedzielę trzeba będzie pokonać 12 razy. "Nie widziałem trasy i nie mam zamiaru jej wcześniej oglądać. W niedzielę zrobimy 11 czy 12 okrążeń. To wystarczająco dużo, by dobrze ją poznać" - ocenił. Zapytany, jaki scenariusz wyścigu bardziej by mu odpowiadał - ucieczka czy finisz z peletonu, odpowiedział: "Nie myślę o żadnym scenariuszu. Niczego nie oczekuję, do niczego się nie przygotowuję. Nie mam nic do stracenia. Jestem tu dla dobrej zabawy". Czy ma świadomość, że w niedzielę może przejść do historii jako pierwszy kolarz w tęczowej koszulce przez trzy kolejne lata? "Nie lubię mówić ani o przyszłości, ani o historii. Co ma się stać, to się stanie" - odpowiedział. Słowak przyznał też, że woli przejechać prawie 270 km w słońcu niż w deszczu. I wszystko wskazuje na to, że kolarze elity będą się ścigać przy pięknej pogodzie. W Bergen rozpogodziło się, zniknęły szare, gęste chmury, jest 18 stopni i świeci słońce. Prawie tak samo ma być w niedzielę; 18 stopni, lekkie zachmurzenie i tylko 10 proc. szans na deszcz. To nie jest dobra wiadomość dla Kwiatkowskiego. Mistrz świata z 2014 roku wolałby złą pogodę. Jak mówił w rozmowie z PAP trudniejsze warunki szybciej doprowadziłyby do "poszatkowania peletonu". On sam chciałby dojechać do mety w niewielkiej ucieczce, najlepiej z Saganem i Norwegiem Edvaldem Boassonem Hagenem. W piątek do hotelu "Scandic Airport", który podczas mistrzostw świata jest bazą biało-czerwonych, dojechali Michał Gołaś, Łukasz Wiśniowski i Paweł Poljański. Reprezentacja Polski jest już w komplecie. Z Bergen Artur Filipiuk