Polska Agencja Prasowa: Ma pan za sobą świetny start we Włoszech. Tylko sekundy zabrakło do trzeciego miejsca na podium, na którym stanął słynny Alberto Contador. Który wynik ceni pan wyżej: czwarte miejsce w Tirreno-Adriatico czy drugie w ubiegłorocznym Tour de Pologne? W obu wyścigach był pan krótko nawet liderem. Michał Kwiatkowski: - Oba wyścigi są tej samej kategorii, ale silniejsza stawka jechała w Tirreno-Adriatico. To był mój najlepszy wyścig w karierze. Patrząc na listę startową, na profile etapów, nie sądziłem, że będę tak wysoko. Wspaniałe przeżycie. Cieszę się szczególnie, ponieważ Tirreno-Adriatico było dla mnie wyścigiem docelowym w tej części sezonu. Wywiązałem się z zadania, które postawiła przede mną grupa. Wyścig rozstrzygnął się na górskich etapach, a jazda po górach nie była do tej pory pana mocną stroną. - Zgadza się. To był mój najsłabszy punkt. Nie ukrywam, że nad tym elementem najwięcej pracowałem podczas zgrupowań i nadal czeka mnie sporo pracy. Jakiś postęp widać. Zrzuciłem dwa kilogramy. Ważę teraz 66-67 kg. Jak koledzy z belgijskiej grupy Omega Pharma-Quick Step uczcili pana sukces? - No cóż, przeszli nad nim... do porządku dziennego. Takich wyników się nie świętuje, a Tony Martin, który wygrał kończącą wyścig jazdę na czas, zaraz potem wyjechał do domu, więc nie było nawet wspólnej kolacji z lampką szampana. Wspomniał pan, że Tirreno-Adriatico było dla pana pierwszym docelowym wyścigiem. Czyli teraz chwila na oddech? - Wręcz przeciwnie. Już w niedzielę jadę w klasyku Mediolan - San Remo. Wystąpimy w bardzo silnym składzie, z Markiem Cavendishem, Tomem Boonenem, Zdenkiem Stybarem i Nikim Terpstrą. Na papierze liderem naszego zespołu powinien być Cavendish, który już go wygrywał, z kolei Boonen zawsze był w czołówce. Ja czuję się w dobrej dyspozycji, ale będę debiutantem na tej trasie, która liczy prawie 300 kilometrów. Do piątku pozostanę w San Benedetto del Tronto razem z Cavendishem i Stybarem, gdzie trenujemy, ale niezbyt intensywnie. Dziś zajęcia trwały tylko godzinę. Czy wystartuje pan w Giro d'Italia? A może w innym wielkim tourze? - W Giro nie pojadę, w Tour de France raczej też nie. Być może we Vuelta a Espana, ale jeśli tak, to pod kątem przygotowań do mistrzostw świata we Florencji. Nie mam uzgodnionego z szefami ekipy sztywnego planu startów. Program jest elastyczny i zmienia się w trakcie sezonu. Jaki jest pana główny cel sportowy w tym roku? - Zwycięstwo w Tour de Pologne. W ubiegłym roku byłem drugi, znam ten wyścig i wiem, że stać mnie na wygraną. Rozmawiał Artur Filipiuk