Czy Kwiatkowskiego stać na to, by w niedzielę stanąć na podium? Piotr Wadecki: - Z całą pewnością tak. W mojej ocenie nie jest słabszy niż w kwietniu, kiedy startował w ardeńskich klasykach i w każdym plasował się w ścisłej czołówce (trzecie lokaty w Strzale Walońskiej i w Liege-Bastogne-Liege, piąte miejsce w Amstel Gold Race - red.). Jeżeli nic złego się nie wydarzy, a dopisze trochę szczęścia, bo szczęście trzeba mieć, to powinien powalczyć o medal. Profil trasy jest podobno korzystny dla Kwiatkowskiego. - Trasa nie jest bardzo wymagająca. Są dwa podjazdy, niełatwe, ale bez przesady. Nawet sprinter, który potrafi przetrzymać te hopki, na przykład Belg Tom Boonen, jest w stanie wygrać. To trasa wymarzona dla kolarzy, którzy dobrze jeżdżą takie wyścigi klasyczne, jak Amstel Gold Race czy Liege-Bastogne-Liege. Czyli dla Michała, dla Belga Philippe'a Gilberta. W niektórych tradycyjnie silnych reprezentacjach nie ma w ogóle sprinterów, na przykład u Włochów. Co to może oznaczać dla Kwiatkowskiego? - Włosi nie wzięli sprintera, bo nie mają takiego zawodnika jak Boonen. Nowy selekcjoner Davide Cassani zresztą zapowiadał nową taktykę. Jego zespół będzie próbował wcześniej rozgrywać wyścig, aby do mety dojechała jak najmniejsza grupa. Taka taktyka Kwiatkowskiemu i naszym kolarzom będzie odpowiadała. Jeżeli Włosi narzucą mocne tempo i stosunkowo wcześnie nastąpią próby rozerwania peletonu, to jesteśmy do tego przygotowani. Zbyt wolne tempo wyścigu byłoby złym znakiem dla 'Biało-czerwonych"? - Tak, bo jeśli tempo wzrośnie dopiero na ostatnich rundach, to do mety przyjedzie większa grupa zawodników. W takiej sytuacji szanse Michała maleją. Patrząc na składy ekip jakie pan wyciąga wnioski? - Na pewno groźni będą Hiszpanie. Alejandro Valverde kilkakrotnie stawał na podium mistrzostw świata, ale nigdy na najwyższym stopniu. Startuje przed własną publicznością i pała żądzą rewanżu za mistrzostwa w Madrycie w 2005 roku, kiedy to przegrał z Boonenem. Jemu też będzie odpowiadała taktyka Włochów. Valverde świetnie jeździ w górach, doskonale wyścigi klasyczne. Będzie jednym z głównych faworytów. Wszyscy mówią o Australijczyku Simonie Gerransie, który ostatnio w Kanadzie w imponującym stylu wygrał dwa wyścigi klasyczne. - Z pewnością Gerrans będzie się liczyć. Ale także wielu innych. Ma pan już gotową taktykę na niedzielny wyścig? - W głowie tak, ale jeszcze nie rozmawiałem o niej z kolarzami. Oczywiście wszyscy wiedzą, że będą pomagać Kwiatkowskiemu. Są do jego dyspozycji. Jeśli pójdzie od peletonu większy odjazd, musimy mieć w nim swojego zawodnika. Nie chcę doprowadzić do sytuacji, by to na Polaków spadł ciężar likwidowania ucieczki. Na pewno będziemy mieć też rezerwowego lidera, gdyby - odpukać - coś niedobrego spotkało Michała. To będzie zawodnik ubezpieczający do końca Michała, a w razie czego gotowy przejąć jego rolę. Przy dziewięciu kolarzach w składzie możemy sobie na to pozwolić. Gdybyśmy mieli tylko czterech czy sześciu, byłoby to niemożliwe. Kto nim będzie? - Jeszcze wszyscy nie przyjechali. W piątek wybierzemy się na wspólny trening, potem porozmawiamy. Mamy Michała Gołasia, Macieja Paterskiego. Obaj są w bardzo dobrej dyspozycji. Paterski w kilku ostatnich wyścigach we Włoszech plasował się wysoko. Przed rokiem Paterski w drugiej połowie września również osiągnął wysoką formę i ostatecznie był najlepszym z Polaków w mistrzostwach świata we Florencji. To na co dzień pana podopieczny w grupie CCC Polsat Polkowice. - Paterski jest dużo lepszym zawodnikiem niż przed rokiem. W grupie Liquigas jeździł kilka lat i nie potrafił wygrywać. Przyzwyczaił się do roli pomocnika. Kiedy przeszedł do naszej ekipy, okazało się, że jednak potrafi. Przełamał się na wyścigu Dookoła Norwegii, w którym zwyciężył, mimo że jeden z etapów przegrał jak młodzik. Maciek odblokował głowę, uwierzył, że można wygrywać. Wie już jak się to robi. Polacy będą inicjować ucieczki? - W pierwszej fazie wyścigu na pewno nie. Może pod koniec rywalizacji, ale wszystko zależy od Kwiatkowskiego i od tego, ilu pozostanie mu zawodników do pomocy. Jeżeli na ostatnich 50 kilometrach pozostanie jeszcze pięciu, sześciu, to może spróbujemy zrobić coś pod nasze dyktando. Rozmawiał Artur Filipiuk