Na początku marca stanął obok nich na trzecim stopniu podium mistrzostw świata w Pruszkowie, a w październiku w mistrzostwach Europy w Apeldoorn sytuacja się powtórzyła. Holendrzy dominowali też w trzech pierwszych zawodach Pucharu Świata sezonu 2019/20, ale nie startowali w grudniu w Nowej Zelandii i Australii. Rudyk wykorzystał to, odnosząc dwa zwycięstwa. Zaimponował zwłaszcza w Brisbane, gdzie wynikiem 9,428 s znacznie poprawił własny rekord Polski na 200 metrów ze startu lotnego. "Mam wrażenie, że zbliżam się do Holendrów. Wynik 9,4 to praktycznie to samo, co jeżdżą Lavreysen i Hoogland. Jeszcze nie wiem, czy będę szykować 100 procent formy na mistrzostwa świata w Berlinie, czy też poczekam do igrzysk w Tokio i dopiero tam pokażę wszystko, na co mnie stać. Niech na razie cieszą się swoją wielkością" - powiedział Rudyk. 24-letni zawodnik Stali Grudziądz jest już praktycznie pewny startu w Japonii, ale drużyna sprinterów musi jeszcze utrzymać ósme miejsce w rankingu, ostatnie premiowane kwalifikacją olimpijską. Zadecydują o tym finałowe zawody Pucharu Świata w kanadyjskim Milton (24-26 stycznia) oraz MŚ w Berlinie (26 lutego - 1 marca). "Wróciliśmy z Australii szczęśliwi. W drużynie dwa razy zajęliśmy drugie miejsce i pobiliśmy rekord Polski, po raz pierwszy schodząc poniżej 43 sekund. Czuliśmy na treningach, że forma idzie w górę, że jest dobrze, choć nie do końca wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Najważniejsze, że udało się zdobyć dużo punktów do kwalifikacji olimpijskich" - ocenił. Torowcy powrócili do kraju 17 grudnia i po dwóch dniach wolnego musieli wykonać na torze w Pruszkowie minicykl treningowy. Do domów na święta rozjechali się dopiero w poniedziałek. Rudyk spędza Boże Narodzenie u rodziców w Jelczu-Laskowicach razem z młodszymi braćmi - 21-letnim Bartoszem, który również uprawia kolarstwo torowe, i 12-letnim Kubą. Przy stole wigilijnym nie mogło zabraknąć jego ulubionej potrawy - barszczu z uszkami. Przy okazji świąt pozwala sobie na więcej, nawet na słodycze, mimo że jest diabetykiem. "Lubię sernik i tiramisu. Mam pod skórą wszczepiony czip, który na bieżąco wysyła do aplikacji telefonu informacje o poziomie cukru i jaki jest trend. Mogę szybko reagować: wstrzyknąć insulinę, jeśli ten poziom jest za wysoki, a jeśli jest za niski - napić się soku czy zjeść baton. Dzięki tym przyrządom mam komfort, mogę sobie trochę pofolgować" - przyznał. Kadra sprinterów spotka się ponownie w Pruszkowie już w piątek. "Świat nie śpi, więc my też musimy ciężko pracować. Na odpoczynek przyjdzie czas dopiero po igrzyskach w Tokio" - podsumował Rudyk. Autor: Artur Filipiuk