"Nie startowałem po to, by bić rekordy Polaków we Vuelcie, ale by pojechać jak najlepiej. No i wyszedł mi najlepszy wyścig w karierze. Przekonałem się, że mogę rywalizować z najlepszymi w największych wyścigach, co mnie ogromnie podbudowało" - zaznaczył 28-letni kolarz. Liderem zespołu Vacansoleil miał być Belg Thomas de Gendt, ale szybko się okazało, że Marczyński jest w najlepszej formie. "Już po pierwszych etapach widać było, że Thomas ma kłopoty. Moim zadaniem było uplasować się w pierwszej dwudziestce. Trzynaste miejsce jest super, tym bardziej że wyścig miał bardzo silną obsadę, a trasa - jak twierdziło wielu kolarzy - jedna z najtrudniejszych w historii. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że będzie aż tak dobrze" - przyznał wychowanek klubu WLKS Krakus Swoszowice. Urodzony w Krakowie Marczyński czuje lekki niedosyt. "Przedwczoraj na stosunkowo łatwym etapie miałem problemy z rowerem i głupio straciłem ponad minutę. Zawahałem się też na tym etapie, który wygrał Alberto Contador. Gdybym wtedy ruszył do ataku, mogłoby być dobrze. Przy odrobinie szczęścia mógłbym powalczyć o pierwszą dziesiątkę. Ale nie przejmuję się tym. Jestem naprawdę szczęśliwy" - podkreślił. Niemal prosto z Hiszpanii Marczyński pojedzie na mistrzostwa świata w holenderskiej prowincji Limburgia, gdzie wystąpi w podwójnej roli: 16 września pojedzie ze swoją grupą zawodową w drużynowej jeździe na czas, a tydzień później w wyścigu ze startu wspólnego. W Vacansoleil pozostanie jeszcze w przyszłym sezonie, a być może i w następnym. Marczyński był mistrzem Polski ze startu wspólnego (w 2007 i 2011 roku) oraz w jeździe na czas (2011). Jednym z jego większych sukcesów było zwycięstwo na najtrudniejszym "królewskim" etapie wyścigu Dookoła Asturii w 2007 roku. Vuelta była jego drugim, po Giro d'Italia, startem w wielkim tourze.