"Mijający rok był wymagający. Sprawdzaliśmy wszystkie modele przygotowań. Tak, aby już w przyszłym roku mieć sprawdzony system. Ja jestem bardzo zadowolona. Miałam niestety trochę pecha na mistrzostwach świata, gdzie medal mi uciekł, ale uplasowałam się na szóstym miejscu. Wywalczyłam też medal na igrzyskach europejskich w Baku. Cały sezon zakończyłam na piątym miejscu w rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Zabrakło tej perełki podczas MŚ. Najważniejsze, że była tam dyspozycja medalowa, ta świadomość jest najistotniejsza. Ze spokojem podchodzę do 2016 roku i mam nadzieję, że ten spokój dam mi siłę i formę w Rio" - zaznaczyła Włoszczowska. Jak dodała, nie planuje w przyszłym roku próbować w trakcie przygotowań jakichś nowych rozwiązań. "Myślę, że żaden sportowiec nie pozwoliłby sobie na eksperymentowanie przed najważniejszą imprezą czterolecia. Najważniejszy jest tak naprawdę komfort psychiczny, spokój i wiara w to, że te przygotowania, na które się decydujemy, przyniosą właściwy efekt" - zawróciła uwagę. Ze względu na kontuzję stawu skokowego i złamanie kości śródstopia zabrakło jej trzy lata temu w rywalizacji olimpijskiej w Londynie. Przeszła wówczas cały cykl przygotowawczy. Jak podkreśliła, wówczas było znacznie łatwiej pod względem organizacyjno-logistycznym niż w przypadku przyszłorocznych igrzysk. "Rio jest zupełnie inne pod tym względem, mamy zupełnie inną strefę czasową, inny klimat. Bardzo duże problemy logistyczne, aby się tam dostać, aby móc pojechać na zgrupowanie tam, gdzie się chce. Ja zawsze przygotowuję się do ważnych imprez na wysokości. W przypadku Londynu to było proste, bo w Europie mamy dwa czy trzy świetne miejsca, gdzie można zrealizować trening wysokogórski. W Brazylii jest o wiele ciężej. Znalazłam polecane miejsce w Kolumbii. W lutym tam jeszcze pojadę, by sprawdzić ponownie, czy aby na pewno jest tam odpowiedni klimat do trenowania i trasy, bo to bardzo ważne" - zastrzegła 32-letnia zawodniczka. Podczas jesiennego rekonesansu wzięła udział w zawodach przedolimpijskich, w których zajęła drugie miejsce. "Jechałam tak naprawdę nawet nie na maksimum możliwości, więc to bardzo budujące. Bardzo dobrze się na tej trasie czułam, w samym Rio psychicznie i fizycznie też dobrze. Najważniejsze, że wróciłam z pozytywnym odczuciami" - zwróciła uwagę. Jak dodała, z dużą skrupulatnością wraz ze swoim sztabem udokumentowała specyfikę trasy, którą uważa za widowiskową. "Zmierzyliśmy ją, obfotografowaliśmy, sfilmowaliśmy, wszystko, co możliwe. Całą dokumentację przywieźliśmy ze sobą, więc na dobrą sprawę pod swoim domem w Jeleniej Górze jestem w stanie odzwierciedlić sobie takie warunki, aby móc trenować i przygotowywać się do tych konkretnych trudności, jakie będziemy mieli do pokonania w Brazylii. Trasa jest ciekawa, w stu procentach sztucznie zrobiona, ale przez profesjonalistów. Ma różne przeszkody, z którymi trzeba sobie na dwóch kółkach poradzić, ale jest bardzo ładna, dobra dla kibiców i mediów. To też jest ważne, bo nie byłoby sportu na profesjonalnym poziomie, gdyby nie było widowiskowo. W Rio na pewno tak będzie" - zapewniła. Włoszczowska nie ukrywa, że jej marzeniem i celem jest zdobycie w przyszłym roku złotego medalu. Ma jednak świadomość, że nie będzie to łatwe zadanie. "Wierzę, że stać mnie na to, by wygrać, stanąć na podium. Ale wiem też, że na zrealizowanie tego samego celu zdrowie i możliwości ma też około 10-15 zawodniczek z całego świata" - zastrzegła. Utytułowana zawodniczka okres świąteczny spędzi we Włoszech, gdzie jedzie z myślą o treningach. Będzie jej jednak towarzyszyć rodzina, z którą spędzać będzie wolne chwile. "Udało mi się połączyć przygotowania sportowe, bo będę tam przede wszystkim trenować, a czas wolny między treningami będę spędzała z rodzina, w domowej atmosferze. Moi bliscy spędzają czas aktywnie, nawet jak jesteśmy w Jeleniej Górze, to w pierwszy i drugi dzień świąt, najpierw mamy narty biegowe, a potem przy stole można sobie bez wyrzutów sumienia pozwalać na wszystkie świąteczne rarytasy" - wyjaśniła z uśmiechem.