Sztilić opuścił Lecha latem 2012 roku jako gwiazda Ekstraklasy. Nie zrobił jednak kariery na Ukrainie, w Turcji i na Cyprze, wracał więc kilka razy do Polski, najpierw do Wisły Kraków, a teraz - do Wisły Płock. Przeciwko "Kolejorzowi" zagrał już po raz siódmy, a po raz piąty na stadionie przy Bułgarskiej. Wreszcie strzelił też Lechowi bramkę, ale tym razem golkiperem poznaniaków nie był jego przyjaciel Jasmin Burić, a Słowak Matusz Putnocky. - Kilka razy grałem już przeciwko Lechowi z Wisłą Kraków, miałem okazje w tamtych spotkaniach, ale nie wyszło. Dzisiaj wyszło, ale nie mamy punktów. Udało nam się wykorzystać jedną kontrę, ale popełniliśmy za dużo błędów, by wywieźć punkty z Poznania - narzekał Sztilić. Bośniak w Poznaniu po raz pierwszy zagrał od początku meczu, ale nadal uważa, że nie jest jeszcze odpowiednio przygotowany do gry. Dla ofensywnej gry płocczan ma jednak spore znaczenie - właściwie każda groźniejsza akcja Wisły była efektem jego kreatywności. - Przez ostatni rok, dwa lata nie grałem zbyt dużo, miałem półroczną przerwę po Cyprze. I cały czas to odczuwam. Nie jestem także w wysokiej formie fizycznej, potrzebuję teraz grać jak najwięcej. Nie przepracowałem z drużyną okresu przygotowawczego, ale próbuję teraz nadrabiać to w inny sposób. Wiemy, że polska liga jest bardziej stworzona do walki niż techniki, ale jakoś próbuję sobie radzić - mówił pomocnik, który kontrakt z płockim klubem podpisał na początku września. Trener Jerzy Brzęczek na pomeczowej konferencji mówił, że Wisła Płock musi teraz walczyć o każdy punkt, by utrzymać Ekstraklasę dla Płocka. W tej chwili płocczanie do ósmego Zagłębia Lubin tracą cztery oczka, ale mają też za sobą fatalną serię czterech porażek z rzędu. Przed sobą zaś starcie z rozpędzającą się Arką Gdynia i wyjazd do Wisły Kraków. - Wiem doskonale, że jak w Polsce wygrasz dwa mecze, to już w tabeli idziesz znacznie w górę. Trzeba jednak je wygrać. Teraz nie mieliśmy szczęścia, bo wypadło nam akurat trzech obrońców, cała linia obrony była nowa, chłopaki musieli się zgrać. Jak też grałem pierwszy raz od początku. Nie ma co ukrywać, że jesteśmy w Polsce drużyną, która atakuje z drugiego planu. Mam jednak nadzieję, że będziemy w tej ósemce, zostało nam wiele spotkań. Byle kontuzje omijały drużynę, a nie jak dzisiaj... - martwił się Sztilić, który do tej pory występował w naszym kraju w klubach, które miał większe ambicje niż Wisła Płock. - OK, ale gdziekolwiek jestem, tam próbuję dać z siebie jak najwięcej. Walczę, choć nie jestem i nigdy nie byłem siłowym piłkarzem. Bardzo istotny będzie dla mnie najbliższy okres przygotowawczy, muszę go dobrze przepracować z zespołem. Wtedy będzie jeszcze lepiej - dodał Bośniak. Były piłkarz Lecha powiedział też, że wciąż utrzymuje kontakty z zawodnikami, z którymi kiedyś grał w Poznaniu. - Wiadomo, że teraz w Lechu to już tylko Jasiu Burić został. Zdzwaniamy się jednak często z Dimą Injacem, Ivanem Djurdjeviciem czy Vojo Ubiparipem. W zeszłym tygodniu, jak graliśmy w Gdańsku, to miałem okazję pogadać z "Peszkinem" czy Grzesiem Wojtkowiakiem. To jest właśnie fajne w pracy piłkarzy, bo piłka łączy ludzi - zakończył Sztilić. Andrzej Grupa Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy