Zieńczuk strzelił jedną z bramek w tym meczu. - Łzy stanęły mi w oczach - przyznał pomocnik, który od przyszłego sezonu będzie grał w greckiej Skodzie Xanthi. - Niesamowite jest to, że udało się panu w taki sposób pożegnać z Wisłą. - Zgadza się. Można powiedzieć, że notuję zwyżkę formy na koniec sezonu. Przydałoby się rozegrać więcej tych meczów. Może jeszcze bym coś strzelił. Cieszą mnie te dwie bramki, bo były one dla nas bardzo ważne i dały nam trochę spokoju. Myślę, że żegnam się w dobry sposób i nie zostawiam tu tylko spalonej ziemi, ale mistrza Polski, który będzie walczył o Ligę Mistrzów. ZOBACZ FILM Z FETY NA STADIONIE: - Marcin Baszczyński, który też odchodzi, powiedział, że boi się, iż zachowa się jak "baba". Panu też staną łzy w oczach? - Mi już stanęły, ale nie w momencie wręczania pucharu, ale kiedy schodziłem z boiska, gdy trener mnie zdjął. Rzadko zdarza mi się płakać i ciężko było mi się powstrzymać. To pożegnanie było wspaniałe i dziękuję za nie kibicom. - Bramka to najlepszy sposób na pożegnanie. - ...i to jeszcze z prawej nogi, co mi się rzadko zdarza. Wcześniej miałem jeszcze jedną sytuację, ale trochę nieczysto uderzyłem. Piłkarz czuje, gdy na treningu mu dobrze idzie i czułem, że mogę dziś zdobyć tego gola. No i się udało. - Pawłowi Brożkowi psikusa zrobił Takesure Chinyama, który w końcówce spotkania zdobył dwa gole w meczu Legii z Ruchem Chorzów. - Paweł też jest królem strzelców i to drugi rok pod rząd, czego mu serdecznie gratuluję. Zobaczymy, czy za rok powtórzy to osiągnięcie, bo być może też już nie będzie grał dla Wisły. - Marek Zieńczuk odchodzi, tymczasem kolejny sezon w barwach Wisły mógłby być w pana wykonaniu bardzo udany. Może przytrafiłaby się kolejna seria goli? - Już od dawna wiem, że strzelam przeważnie seriami. Nadeszła chyba jednak odpowiednia pora na odejście, więc jeśli będzie kolejna seria, to już gdzie indziej. - Jak dalej potoczy się pana kariera? - Myślę, że karty już dawno były odkryte. Odchodzę do greckiej Skody Xanthi, z którą podpisałem dwuletni kontrakt. Mam nadzieję, że go wypełnię i wtedy zobaczymy, co będzie potem. - Zadrżały wam serca, gdy Janusz Gancarczyk trafił w poprzeczkę w trzeciej minucie? Zobaczyliście wtedy, że ten mecz, to nie przelewy i trzeba grać na całego? - Można powiedzieć, że dostaliśmy takiego małego dzwona i troszeczkę się obudziliśmy po tym strzale. Fortuna nam sprzyja w ostatnich meczach. Nie on jeden nie mógł nam strzelić na tą bramkę. Chinyama też nie mógł trafić. Szczęście sprzyjało nam w odpowiednim momencie, ale potrafiliśmy je wykorzystać. Myślę, że przed tą rundą niewiele osób wierzyło, że uda nam się obronić tytuł. My skoncentrowaliśmy się, parliśmy do przodu i wszystko zakończyło się happy endem i dużym sukcesem. Cieszę się również, że Lechia Gdańsk się utrzymała, bo nikt nie będzie mi wypominał tej bramki strzelonej w Gdańsku. - Były chwile zwątpienia, kiedy wydawało się wam, że już nie dogonicie Lecha? - Przyznam, że osobiście miałem jeden taki moment. Może zabrzmi to nieprzyzwoicie, ale było tak po remisie z Piastem Gliwice. Na szczęście wyniki ułożyły się dla nas korzystnie i dalej byliśmy w grze. - Jaki był według pana przełomowy moment tego sezonu? - Mecz z Legią. Trochę szczęśliwy, ale dał nam "kopa". Wtedy my zaczęliśmy liderować i musieliśmy patrzeć tylko na siebie, a nie oglądać za plecy. Powiedzieliśmy sobie wtedy, że jesteśmy zbyt doświadczoną drużyną, żeby wypuścić to z rąk. Stres narastał z każdym spotkaniem, bo stawka była duża i nigdzie nie można było popełnić błędu. - Baszczyński przyznał, że miał momenty zwątpienia w ciągu dziewięciu lat gry na Reymonta, że może powinien był odejść wcześniej. Pan nie miał podobnie po poprzednim sezonie, najlepszym w pana karierze? - Po takim sezonie nikt nie chce puścić piłkarza, który decyduje o obliczu drużyny, który wydaje się być niezastąpiony. Nikt nie chciał, żebym odchodził i nie było przesłanek ku temu, żeby upierać się przy tym transferze. Myślę, że to był odpowiedni moment dla klubu, żeby zarobić na tym transferze. Z tego co wiem były wtedy konkretne oferty. - Żałuje pan, bo to mogłoby być z korzyścią dla obu stron? - Jedyne, czego żałuję, to fakt, że tak późno przyszedłem do Wisły. Mogłoby do tego dojść dwa-trzy lata wcześniej. Wtedy jednak pewne osoby we Wronkach przyblokowały ten transfer. Teraz miałbym cztery mistrzostwa Polski, a nie trzy. - Wisła ma dość łatwą drogę do Ligi Mistrzów. Z tym składem jednak, żeby wejść do fazy grupowej, to trzeba go trochę wzmocnić. - Na pewno trzeba i kadra musi być szeroka, żeby walczyć na kilku frontach. Ne zgadzam się z tym, że droga jest łatwa. Jest tylko trochę łatwiejsza. Szanse wzrastają, ale to wciąż nie jest spacerek. - Wisła różnie żegnała swoich piłkarzy. Pana i Baszczyńskiego pożegnała z klasą. - Nie zapomnę tego do końca życia. Wielki szacunek dla wszystkich ludzi dla pracujących w klubie. Czegoś takiego nie mogłem sobie nawet wyobrazić, a co dopiero przeżyć. - Były jeszcze jakieś inne propozycje niż ta ze Skody? - Propozycje były, ale ta była najbardziej konkretna. Trener Skody bardzo mnie chciał w klubie. Dogadaliśmy się w ciągu jednego dnia i podpisałem kontrakt. - A kiedy to było konkretnie? - Nie pamiętam. W każdym razie ciepło wtedy było... Czytaj także Tak się bawiła Wisełka "Szymek": Daliby się za Wisłę pokroić Prosta droga Wisły do LM Szampańska Wisła! Film