Relacja ze strony wislafutsal.pl Ten mecz na długo pozostanie w pamięci kibiców futsalu. Poziom gry był jak na polskie warunki naprawdę wysoki, a skala emocji przekroczyła chyba wszelkie normy. Pierwsza połowa toczyła się pod zdecydowane dyktando Białej Gwiazdy. Wiślacy starannie rozgrywali piłkę w ataku pozycyjnym, a ich akcje mogły się podobać najwybredniejszym znawcom piłki halowej. Choć, aby być całkowicie rzetelnym, trzeba dodać, że w 3. minucie to gospodarze powinni objąć prowadzenie. Przeprowadzili oni wtedy bardzo ładną, zespołową akcję, po której z pięciu metrów, do pustej wiślackiej bramki nie trafił Pieczyński. A potem gorąco było już tylko po drugiej stronie boiska. Wiślacy stworzyli sobie co najmniej pięć wybornych sytuacji podbramkowych, z których dwie można uznać za te z gatunku stuprocentowych. Za pierwszym razem, a było to w 9. minucie, miało miejsce zdarzenie, które od czasu do czasu oglądamy na futsalowych parkietach - zawodnik drużyny atakującej zagrodził piłce drogę do bramki drużyny broniącej. Tym razem tym zawodnikiem okazał się Marcin Kiełpiński, który chcąc wcisnąć futbolówkę do siatki po świetnym strzale Zadorożnego, odbił ją na linii bramkowej tak niefortunnie, że ta padła łupem bramkarza Czerwonych Diabłów. Drugą "setkę" miał Marcin Czech, który w sytuacji sam na sam z Błaszczykiem uderzył bardzo ładnie, ale tylko w słupek. Druga część meczu, choć w dalszym ciągu z lekką przewagą Białej Gwiazdy, była znacznie bardziej wyrównana. I choć swoje okazje miała zarówno jedna jak i druga drużyna, to jednak najlepszą mieli wiślacy. Jedna z ich płynnych akcji zakończyła się dokładnym podaniem do Franza, który nie potrafił jednak zwieńczyć jej skutecznym strzałem. W dogrywce Red Devils dość szybko łapią piąty faul (Wisła ma w tym czasie na swoim koncie tylko dwa przewinienia). Po chwili ma miejsce faul numer sześć Diabłów i Biała Gwiazda staje przed ogromną szansą na objęcie prowadzenia. Niestety, Despotović nie daje rady Błaszczykowi z przedłużonego rzutu karnego. A więc dalej bez bramek. Walka idzie na całego, lecz to wiślacy są w dalszym ciągu nieco aktywniejsi. A przy okazji nie zapominają o zasadach fair-play. Gdy w pewnym momencie na parkiecie leży jeden z zawodników gospodarzy, krakowianie wychodzą z niezwykle groźną kontrą. I wtedy Zadorożny, zamiast popędzić na chojnicką bramkę, wybija piłkę na aut. Po chwili zawodnicy obydwu drużyn podbiegają do Siergieja i gratulują mu tak, jakby co najmniej strzelił gola. Ostatnia minuta gry. Gra nieco się uspokaja i wydaje się, że prawdziwe emocje czekają nas dopiero w rzutach karnych. Aż tu nagle... Red Devils przechodzą lewą stroną boiska. Przerzut na prawo. Sobański! I gol. Do końca meczu 25 sekund. Ściągamy bramkarza. Po kilku sekundach nasza nadzieja na skuteczne rozegranie gry w przewadze gaśnie - źle rozgrywamy piłkę i ta ląduje na aucie tuż przy linii środkowej. Dworzecki wraca do bramki. Gospodarze wycofują piłkę na własną połowę. Sekundy umykają błyskawicznie. Gospodarze wybijają piłkę za naszą bramkę. 13 sekund do końca. Dworzecki wznawia grę. Już nie zdążymy wycofać bramkarza. Przebijamy się lewą stroną. Podanie na środek. Tam, jak spod ziemi, wyrasta Vakhula. Strzela! Goool! 1-1! Do końca 6 sekund. Czy jeszcze się coś wydarzy? Nie, na razie wystarczy. Ale i tak ostatnie kilkadziesiąt sekund to był suspens w najczystszej postaci. Rzuty karne. Pierwsza kolejka bez trafień - Mączkowski strzela ponad bramką, uderzenie Despotovicia broni Błaszczyk. Teraz Kaźmierczak - trafia bezbłędnie. Podobnie Vakhula. Trzecia kolejka. Pieczyński w słupek! A Zadorożny bardzo pewnie do bramki. Prowadzimy 2-1. Do piłki podchodzi Sundeev. Ustawia ją. Strzela. Dworzecki kapitalnie broni! Nadal 2-1. W drużynie gospodarzy zmiana w bramce. Błaszczyka zastępuje Kartuszyński. Krzysztof Kusia ma szansę zakończyć rywalizację. Nie daje jednak rady - Kartuszyński broni dość pewnie. Piąta kolejka. Kolesnik i gol. 2-2. Nie udało się Kusi, to może powiedzie się Paterowi. Chojniczanie w ostatniej chwili dokonują zmiany w bramce. Między słupki znów wędruje Błaszczyk. Pater strzela. Co za niefart. Trafia w słupek. Oj, żeby to się tylko nie zemściło. Dodatkowa kolejka. Sobański kontra Dworzecki. I nie ma! Wspaniała interwencja Dworzeckiego! Brawo Kamil! Teraz Kiełpiński. Sfinalizujmy to wreszcie! Kiełpiński podbiega. Strzela. I co? I jest! Mistrz jest nasz! Jesteśmy najlepsi! Red Devils Chojnice - Wisła Krakbet Kraków 1-1 (0-0, 0-0), karne 2-3 Bramki: 1-0 Łukasz Sobański, 1-1 Roman Vakhula Strzelone karne: 1-0 Mariusz Kaźmierczak, 1-1 Roman Vakhula, 1-2 Siergiej Zadorożny, 2-2 Witalij Kolesnik, 2-3 Marcin Kiełpiński