W 19 jesiennych meczach Wisła zgromadziła 32 punkty i jest czwarta w tabeli Ekstraklasy ze stratą sześciu punktów do prowadzącej Legii. Smuda udzielił wywiadu oficjalnej stronie klubowej, odpowiadając na pytania, nadesłane przez kibiców. Jak trener ocenia minioną rundę? - Mówiąc ogólnie, i biorąc pod uwagę sytuację klubu, jestem po tej części rozgrywek bardzo zadowolony. Trzeba być zadowolonym z czwartej pozycji, gdyż nadal liczymy się w Ekstraklasie, jesteśmy w ósemce, co było naszym celem. Nie ma co ukrywać, że denerwowały mnie przegrane mecze, bo przegrywaliśmy je w niefortunnych okolicznościach, przez brak koncentracji, wyrachowania czy indywidualne błędy. - Trzeba pamiętać, że mieliśmy kilka kontuzji. Brakowało mi Jankowskiego, bo on był ważnym ogniwem w środkowej linii. Wybiegał wiele kilometrów, harował dla ofensywy, ale miał też kilka ważnych odbiorów. Na szczęście od stycznia będzie do naszej dyspozycji. Jak zwykle szkoleniowiec Wisły nie owija w bawełnę, pytany o skrzydłowych: Donalda Guerriera i Emmanuela Sarkiego. - To są skrzydłowi z kosmosu (śmiech)! Czasami człowiekowi brakuje już słów i cierpliwości do nich, ale mi ta nerwowość mija i znowu z nimi rozmawiam, próbuję coś dla nich wymyślić. Mamy do czerwca czas, żeby wydobyć z nich to, co najlepsze. Albo zmienią styl gry i myślenia, albo nawet trzeba będzie się pożegnać - nie ukrywa trener Wisły. Smuda trafił do krakowskiego klubu, gdy ten znajdował się w fatalnej kondycji. - Miałem tutaj różne chwile, a najgorsze były przed meczem z Legią w Warszawie, który przegraliśmy 0-5. Wiedziałem, z jaką ekipą przyjechałem na Łazienkowską, i to były najtrudniejsze chwile do przetrwania, ale powiedziałem sobie po meczu, że kiedyś przyjdzie czas, że to my im strzelimy pięć bramek. Będę w Krakowie mieszkał do końca życia, więc jakby tu, przy Reymonta, miało się coś rozpaść, to bym sobie nie wybaczył. Cieszę się, że mój silny charakter pozwolił mi przetrwać, bo teraz widzę świat w lepszych barwach - mówi Franz. Smuda mówi wprost, na jakich pozycjach jego zespół potrzebuje wzmocnień. - Boczny obrońca, choć środkowy też by się przydał, skrzydłowy, środkowy pomocnik i napastnik. Dla mnie najlepszy transfer, jaki zrobiliśmy tego roku, to prezes Gaszyński i prezes Jankowski. Teraz czas, żeby oni zrobili transfery - podkreśla szkoleniowiec Wisły. Smuda jest pewien, że w przypadku awansu do europejskich pucharów zespół zostanie wzmocniony. - Jeśli udałoby się nam awansować, to w czerwcu na pewno jesteśmy w stanie ściągnąć kilku zawodników, dlatego się nie boję. Gdybyśmy mieli teraz grać, to byłby problem, ale od czerwca, jestem przekonany, że nie będzie problemu. Jeśli teraz doszłoby dwóch-trzech zawodników, a potem w czerwcu kolejnych trzech... To nie jest wielka przebudowa zespołu. Cegiełka po cegiełce. Trener jest też przekonany, że w klubie pozostanie Semir Stilić. - Niecały miesiąc temu zapytałem go, czy jest zadowolony z gry w Wiśle. Powiedział, że przyjście tutaj było strzałem w dziesiątkę, że czuje się tutaj wyśmienicie, a prezes Gaszyński ma koncepcję, jak go zatrzymać. Semir zostanie z nami. Jeśli będzie miał ofertę np. z Borussii Dortmund, to oczywiście przebiją nas finansowo, ale on też się zastanowi, czy tam da radę. Tutaj jest podstawowym zawodnikiem. On nie jest głupim chłopakiem, jest bardzo inteligentny - mówi Smuda.