W niedzielę rano Patryk Małecki rusza do Anglii. Będzie testowany przez Middlesbrough. Co ciekawe, Wisła jest gotowa sprzedać go za cenę około pół miliona euro, a więc grubo poniżej wartości rynkowej piłkarza. Bardziej by pozbyć się problemu, niż zarobić. Do transferu mogłoby dojść dopiero po sezonie. Middlesbrough FC jest na razie na czwartym miejscu w Championship, ale ma szanse na awans na Premier League. Zobacz szczegóły z ligi Championship Trudno jednoznacznie określić, ile dzisiaj wart jest "Mały". Skoro Legii Warszawa udało się ostatnio wytransferować Ariela Borysiuka za dwa mln euro, a Macieja Rybusa za 2,7 mln euro, to zmotywowany, walczący dzielnie na boisku Patryk powinien kosztować co najmniej 1,5 mln euro. Sęk w tym, że młody piłkarz jest na razie zawieszony i odsunięty z pierwszej drużyny po tym, jak nie podał ręki poprzedniemu trenerowi - Kazimierzowi Moskalowi. - Zmieniany w drugiej połowie Radović też nie podał ręki trenerowi, na dodatek kopnął mikrofon, a jednak nikt w Legii go nie zawiesił - powiedział nam jeden z przeciwników pozbywania się przez Wisłę lekką ręką Małeckiego. By zachować obiektywizm, nie możemy nie podkreślić, że "Biała Gwiazda" - zawieszając Małeckiego - brała pod uwagę fakt, iż nie był to już jego pierwszy wybryk. Co ciekawe, przeciw transferowi jest trener Michał Probierz, który nie ma w czym przebierać w ofensywie. Jej słabość obnażył przecież po raz kolejny piątkowy mecz z Lechem Poznań. Wisła męczy się ze stwarzaniem sytuacji bramkowych, a strzelenie gola jest dla niej drogą przez mękę. Małecki, którego wiąże przy Reymonta kontrakt obowiązujący do czerwca 2014 roku - na każdym kroku podkreśla, że chce grać w Wiśle. Czy dostanie jeszcze jedną szansę?