INTERIA.PL: Dlaczego zarząd Wisły zgodził się na sektorówkę o treści "Nie ma na to leku, finał będzie w grobie. Wszyscy cierpicie na galeofobię" wbrew pisemnym wnioskom policji, że niesie to ryzyko wniesienia rac? Wisła Kraków (stanowisko zarządu klubu): Po pierwsze, nie mieliśmy wcześniej żadnych sygnałów, aby mogło dojść do wniesienia rac na stadion. Nie jest bowiem prawdą, że do klubu wpłynęło pismo od policji w tej sprawie. Po drugie, natomiast jako klub zgodziliśmy się na użycie sektorówki, jednak nie wyrażaliśmy zgody na zawieszenie na ogrodzeniu jakiegokolwiek napisu, a to na nim pojawił się wspomniany przez Państwa cytat. Samo użycie sektorówki nie jest zakazane. Sposób natomiast, w jaki została wykorzystana, jednoznacznie, i tutaj nie mamy żadnych wątpliwości, potwierdza fakt, że użyto jej w celu złamania prawa, a więc odpalenia rac. Potępiamy zachowanie osób, które paliły race, które je rzucały. Mamy dokument od Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, w którym Stowarzyszenie prosi nas o możliwość wywieszenia tej sektorówki i zapewnia nas, że nie będzie na niej żadnych wulgarnych treści oraz że dołoży wszelkich starań, aby nie była ona wykorzystana w żadnym innym celu. Niestety, kredyt zaufania klubu został nadużyty. Cała sytuacja z meczu z Lechem Poznań jest bardzo bolesną nauczką. Na spotkaniu u wojewody zostaliśmy zobligowani wprowadzić do regulaminu pewne zmiany, mające na celu poprawę bezpieczeństwa na stadionie. Jedną z tych, które już wprowadziliśmy jest zakaz używania sektorówek. Policja zarzuca Wam, że oddaliście trybunę C kibicom - drogi ewakuacji pozajmowane, ani jednego ochroniarza. Dlaczego tak się dzieje? - Nie jest prawdą, że na sektorze C nie ma w ogóle ochrony. Mamy tam 120 ochroniarzy. Nasi kibice są różni. Osoby przychodzące na sektor C reagują żywiołowo. Próbujemy tak organizować kibicowanie na trybunie C, by nie wywoływało to dodatkowych napięć. Nie chcemy więc eskalować konfliktów, wprowadzając od razu więcej ochrony, czy siły policyjne, gdy nie ma wyraźnie takiej potrzeby. To odpowiada filozofii naszych relacji ze wszystkimi kibicami, w której dominuje dialog, a nie konfrontacja. Na sektor C można wprowadzać więcej ochrony, siły policyjne, ale nie można pacyfikować ludzi, bo to jest impreza sportowa. Zawsze, gdy kibicowanie wiąże się z zachowaniem kryminogennym, Wisła Kraków potępiała i potępia takie działania. Uważamy, że klub powinien przede wszystkim zajmować się sportem. Nie mamy struktur ani środków na to, by wyręczać państwo w ściganiu osób łamiących prawo. Udzieliliście specjalnych pełnomocnictw 30 kibicom, którzy zajmują się oprawami i - wedle policji - mając plakietki "organizator" mogą się poruszać niemal po całym stadionie. Dlaczego tak jest? - To kolejny zarzut, który nie jest prawdą. Owszem, są osoby, które są odpowiedzialne za oprawy meczowe. Te osoby są kontrolowane i stale weryfikowane przez nasz dział bezpieczeństwa przed meczem, a także w jego trakcie. Nie jest więc prawdą, że mogą chodzić po całym stadionie. Nie mamy też żadnych sygnałów, że te osoby złamały prawo. Dlaczego po kwietniowych derbach z Cracovią, gdy doszło do ataku na policjantów, utrudnialiście policji dostęp do elektronicznej bazy danych kibiców? - Znowu musimy podkreślić, że taki zarzut jest nieprawdziwy. Klub musi funkcjonować zgodnie z literą prawa, więc nie możemy udostępniać danych osobowych, ponieważ zabrania nam tego ustawa o ochronie danych osobowych. Gdy policja przedstawiła nakaz prokuratorski, który jest konieczny do przekazania tego typu danych, niezwłocznie udostępniliśmy te materiały policji. Poza tym, od samego początku umożliwiliśmy funkcjonariuszom zapoznanie się z materiałami z monitoringu w siedzibie klubu. Rozmawiali: Michał Białoński i Grzegorz Wojtowicz Wywiad został autoryzowany