"Wisła, po podpisaniu umowy, dostanie również w najbliższym czasie pokaźny zastrzyk gotówki. Pozwoli on m.in. spłacić większość wierzycieli, jakich ma krakowski klub, co ma być kolejnym krokiem w wyjściu z finansowej zapaści i jednocześnie powinno pomóc w bezproblemowym uzyskaniu licencji na kolejny sezon, zarówno jeśli chodzi o ekstraklasę, jak i europejskie puchary." - donosiły gazety. "Spodziewamy się wpływu 12 milionów złotych" - zapowiadał ówczesny prezes klubu Jacek BednarzMinęło pół roku poszukiwań sponsora i szeroko zakrojonych działań marketingowych, ale ich efekty są mizerne. Nie ukrywa tego prezes Miętta-Mikołajewicz, który w przeciwieństwie do swego poprzednika, nie zamierza malować rzeczywistości różowymi farbkami. Miętta-Mikołajewicz ma świadomość, że bez poprawy kondycji finansowej, klub nie wyjdzie z kryzysu, ale w pierwszym rzędzie liczy na wsparcie kibiców, tłumnie wykupujących bilety na mecze. To daje klubowi dopływ realnej gotówki. - Z dotychczasowej współpracy z UFA Sports trudno być zadowolonym. Firma ta nie znalazła do tej pory sponsora na koszulki, ani też nie znalazła sponsora do nazwy stadionu - punktuje prezes "Białej Gwiazdy". Pan Ludwik nie przekreśla szans na to, że z działań UFA coś dobrego wyniknie. - Ostatnio mieliśmy spotkanie z szefami tej firmy i mam nadzieję, że nastąpi teraz mobilizacja, żeby pomoc z ich strony, do której obliguje ich umowa z klubem, była wreszcie zauważalna - dodaje. Z naszych informacji wynika, że poprzedni zarząd Wisły nie wynegocjował zbyt korzystnych warunków współpracy. Skandalem było np. to, że UFA zgarnęła 15 procent prowizji od umowy z Totolotkiem, mimo że to nie ona znalazła tego sponsora. Uczynił to inny pośrednik, który też zainkasował za to swoją dolę.Przez 10 lat trwania umowy, UFA będzie odcinała kupon wielkości 15 procent od wszystkich wpływów reklamowych, za wyjątkiem tych z Tele-Foniki. Po przekroczeniu określonego w dokumencie progu prowizja wyniesie nawet 20 procent. Co ciekawe, prowizja należy się niemieckiej firmie także od każdej umowy barterowej, jakie zawiera klub!Co stanie się w przypadku, jeśli w ciągu najbliższej dekady Wisła awansuje do Ligi Mistrzów? Czy UFA też zgarnie za to prowizję? Na boisku pocić się będą piłkarze, a sprytni marketingowcy będą za to kasować.UFA ponosi też koszty. Nie są one jednak spore. Zatrudniła trzech były pracowników klubu działu marketingu Wisły, którzy nadal mają biura na stadionie, ale efektów ich pracy nie widać. - Nic dziwnego, całymi dniami grają w piłkarzyki - informuje nas jeden z pracowników Wisły.Długo wadliwie działający system sprzedaży biletów, fatalna frekwencja na meczach i "kwiatki" w umowie z UFA - wobec tych faktów ciężką będzie nadal lansować hasło, że Jacek Bednarz przegrał wojnę z "kibolami".Całe szczęście, klub może sobie pomóc sam dzięki coraz sprawniejszej sprzedaży biletów. Przywrócony do swych obowiązków pracownik (za prezesa Bednarza został zwolniony) od dwóch tygodni nawet w nocy czuwa, by feralny system nie zawieszał się. Na dodatek, z wejściówkami na mecz z Legią, jaki zostanie rozegrany 21 września, nie czekano na ostatnią chwilę. Trafiły do kas już w piątek, a cały czas rozprowadzane są karnety, w promocyjnej cenie od 60 zł. Efekty? Od minionej środy sprzedano pół tysiąca karnetów, a tylko w piątek do fanów trafiło 3,6 tys. biletów na mecz z Legią. Co ciekawe, do ratowania w trudnej sytuacji finansowej Wisły dołoży się też ... Legia, która sprzeda maksymalną pulę biletów przypadających dla kibiców gości - dwa tysiące. Obowiązujący już drugi rok system rozgrywek powoduje, że takich hitów jak Wisła - Legia mamy w sezonie więcej, gdyż topowe zespoły potykają się także w Grupie Mistrzowskiej.Autor: Michał Białoński