Z szafy Wisły wylatuje przysłowiowy trup za trupem. Np. Gervasio Nunez - zdecydowana większość fanów "Białej Gwiazdy" zapomniała już pewnie, że taki jegomość grał przy Reymonta. Grał przeciętnie, by nie rzec słabo. W sezonie 2011/2012 Gervasio przy Reymonta rozegrał 42 mecze (w lidze i pucharach), w których zdobył zero goli. O Nunezie musi jednak pamiętać prezes klubu Jacek Bednarz, z uwagi na zaległości finansowe wobec Argentyńczyka. - Zadłużenie Nuneza spłaciliśmy, teraz z jego menedżerem dyskutujemy o tym, czy wydał 2,5 tys. euro na bilety lotnicze - powiedział prezes Bednarz. 2,5 tys. euro - niby niewiele, ale Wisła jest w takiej potrzebie, że szczególnie w tym roku liczy się dla niej każda złotówka. Krakowianie mają spór sądowy z dwójką zawodników, po których w klubie nie ma już dawno śladu: z napastnikiem Cwetanem Genkowem i bramkarzem Milanem Jovanoviciem. Chodzi oczywiście o zaległe - zdaniem piłkarzy - pieniądze. Zaległych wypłat wyglądają też zawodnicy z obecnego składu i trener Franciszek Smuda, który od pół roku nie dostał wypłaty. - Nie ma problemu, klub jest w takiej sytuacji, trzeba cierpliwie czekać. Jakoś przeżyję, moja żona pracuje, od brata czasem pożyczę - żartuje Franz, choć tak naprawdę nie jest jeszcze zmuszony, by zaciągać pożyczki. - Redukujemy zadłużenie w stosunku do obecnej kadry. W sierpniu powinniśmy być na bieżąco z tymi płatnościami - dodaje prezes Bednarz, który liczy na poprawę sytuacji po wpłynięciu 5 mln zł od Catanii i 2,7 mln zł z tytułu drugiej raty za prawa do transmisji meczów Ekstraklasy w sezonie 2013/2014. Najpóźniej w sierpniu Wisła dostanie też pierwszą transzę pieniędzy za prawa telewizyjne w rozgrywkach 2014/2015. Jak będzie ona duża, to rozstrzygnie w przyszłym sezonie Ekstraklasa SA. Prezes Bednarz ma też inny problem, niż regulowanie wierzytelności. Jest nim konflikt z SKWK. Na ile on jest ostry, można się było przekonać podczas półfinału Centralnej Ligi Juniorów, w którym młodzi wiślacy rozgromili Lecha Poznań 5-1. SKWK zawiesiło protest i wróciło na stadion. Większość przyśpiewek polegała na wyzywaniu prezesa, który nie wytrzymał i zrewanżował się m.in. ironicznymi oklaskami. To wszystko nie wróży poprawy frekwencji w nowym sezonie, a bez frekwencji na poziomie 10 tys. widzów nie uda się załatać dziury budżetowej, nie wspominając już o tym, że drużyna grająca bez dopingu z trybun może nie mieć tak udanej jesieni, jak przed rokiem. Z drugiej strony, trudno oczekiwać, by zarząd szedł na jakiekolwiek ustępstwa w stosunku do ludzi, którym nie przeszkadzało ostrzelanie stadionu racami, nie mówiąc już o tych, którzy ten haniebny incydent spowodowali. - Do grudnia żaden dobry wujek się nam nie pojawi. Do końca czerwca sytuacja będzie niewesoła, ale od lipca przychody gwarantowane pokryją nasze operacyjne potrzeby. Ale o to, czy dostaniemy licencję w przyszłym sezonie, nie obawiam się w ogóle. - W tej chwili skala problemu jest nieporównywalna w stosunku do tego co mieliśmy w latach 2012-2013 - porównuje prezes Wisły. Czy nie brzmi to zbyt optymistycznie? Jeśli piłkarze Franciszka Smudy będą regularnie wygrywać i przyciągać tłumy na stadion, klub może wyjść na prostą. Drużynę, która ma luki na wielu pozycjach i której płaci się nieregularnie, trudno stawiać w roli faworytów. Pewne jest jedno - Franz Smuda i jego sztab mają znowu ciężką misję. Autor: Michał Białoński