Mączyński to jedno z najgłośniejszych nazwisk na polskim rynku transferowym. I nie chodzi nawet o jego umiejętności, ale o całe zamieszanie i podteksty, jakie namnożyły się wokół przyszłości reprezentanta Polski. I które sprawiły, że ewentualne odejście będzie dla niego jeszcze trudniejsze. Jak rozsierdzić kibiców Zaczęło się jakiś miesiąc temu. Mączyński przyznał, że Wisła ma wobec niego zaległości, ale na Twitterze oświadczył: "Nigdzie nie odchodzę zostaje do konca kontraktu we Wiśle czy będę miał płacone czy nie [...]" (pisownia oryginalna). Kibice odetchnęli, zaczynali nazywać Mączyńskiego wiślakiem z krwi i kości oraz piłkarzem z białą gwiazdą w sercu. Nie ma się więc co dziwić, że ostatnie doniesienia są dla nich tym bardziej bolesne. Według nieoficjalnych informacji Mączyński kilka dni temu oświadczył bowiem, że widziałby się w Jagiellonii Białystok, o Legii wówczas nie wspominał. Tyle że z dnia na dzień mistrzowie Polski stają się coraz konkretniejsi, a pomocnik Wisły na Twitterze zmienił ton wypowiedzi. "Szacunek musi być z jednej i drugiej strony!!!najwiekszym złem zawsze będzie piłkarz, a póki co nic się nie zmieniło. Miłego dnia". Wpis nie pomógł, tylko jeszcze bardziej rozsierdził kibiców Wisły. "Mów prosto z mostu, ciągle piszesz tak, że nikt nic nie rozumie", "Krzysztof, zatrudnij może speca od PR, bo wpisami swoimi robisz tylko zamieszanie i uderzasz pośrednio w klub", "W Legii pograsz rok czy dwa i szacunku u nich nie zdabedziesz. Bedziesz kolejnym piłkarzem. Warto stracić tyle lat budowania szacunku w Krk?" - pisali kibice w odpowiedziach. Propozycje na stole To sprawia, że jeśli dziś Mączyński odejdzie, to nie w przyjacielskich, a nawet koleżeńskich relacjach. Co więcej - musi się liczyć, że każda jego wizyta przy Reymonta będzie oznaczała porcję wyzwisk i gwizdów. A jeśli nie odejdzie, to i tak nadwyrężył zaufanie kibiców. - Mamy dla Krzyśka propozycje na stole. To bardzo dobry zawodnik i nie ukrywam, że oddawanie go klubowi, z którym będziemy w przyszłym sezonie walczyli o mistrzostwo Polski nie jest najlepszym rozwiązaniem. Klub musi podjąć decyzję o transferze, a w dalszej kolejności musi zrobić to piłkarz. Czy oferta jest kusząca? Wolałabym, żeby była bardziej kusząca - mówiła Marzena Sarapata, prezes Wisły na antenie Radia Kraków. Legii się spieszy Na razie Wisła nie jest do końca usatysfakcjonowana sumą, którą oferuje Legia, a chodzi podobno o 400 tys. euro. Negocjacje mogą jednak nabrać tempa, gdy do Polski wróci David Pańtak, menedżer Mączyńskiego. Legii się spieszy, bo chce jak najszybciej wkomponować pomocnika reprezentacji Polski do drużyny przed walką o Ligę Mistrzów. Wisły czas nie nagli - w Polsce okno transferowe otwarte jest do końca sierpnia. Piotr Jawor