Wisła boryka się z problemami finansowymi, jej bieżące zadłużenie przekracza 12 mln zł, co bije po kieszeni również piłkarzy, którzy nie mają na bieżąco wypłat i premii. Klub stara się wyjść na prostą, pomagają także kibice, którzy zawnioskowali o podwyżkę biletów o 10 zł. - Jeżeli Wisła od nowego roku chce ruszyć z kopyta, to powinna wyczyścić długi i pozyskać nowych zawodników, bo tylko tak może walczyć o mistrzostwo Polski. Jeśli zaległości zostaną, to ciężko będzie o to - uważa Kłos. Tomasz Kłos przyznał w Orange Sport, że w jego okresie gry w Wiśle (lata 2004-2006) nie było takiej sytuacji, by piłkarze nie dostali pieniędzy w terminie. - Zarząd dbał o to, abyśmy nie musieli się o to martwić - przypomniał. "Kłoniu" brał też pod obronę właściciela "Białej Gwiazdy" - Bogusława Cupiała. - Prezesa Cupiała nie można absolutnie porównywać do Józefa Wojciechowskiego. Myślę, że nadal chodzi mu po głowie awans do Ligi Mistrzów, bo z takim nastawieniem wchodził do klubu i wpompował w niego wielkie pieniądze - opowiadał Kłos. - Prezes Cupiał przeżył chwile radości, ale tak naprawdę zadra w sercu mu leży. Mam nadzieję - dla dobra polskiej piłki, że kiedyś będzie dane mu obejrzeć mecz z udziałem Wisły w Lidze Mistrzów - nie kryje Tomasz Kłos. "Kłoniu" dodał, że prezes Cupiał "nie wytrzymał ciśnienia", zwalniając Henryka Kasperczaka. - Henryk Kasperczak miał wyniki, a jednak został odsunięty. To może nie tylko wina prezesa Cupiała, ale doradców, którzy stawali między nim a trenerem Kasperczakiem. Co parę lat zmieniali się doradcy prezesa, z a nimi wizja prowadzenia klubu i budowy drużyny, a tak naprawdę wyników nie było - przypomina Tomasz Kłos.