Remigiusz Półtorak, Interia: Decyzja zapadła ostatecznie? Nie będzie pan już szefem Socios? Witold Ekielski: - Ostatecznie. Dojrzewałem do niej kilka tygodni. Z jednej strony, stowarzyszenie jest dla mnie bardzo ważne, bo czuję się jego współtwórcą, ale z drugiej strony wiem, że skoro nie mogę poświęcić Socios tyle czasu, ile powinien poświęcać prezes, to należy zrezygnować z tej funkcji. Misja została wykonana? - Wolałbym to inaczej ująć, żeby nie wyglądało tak, jakbym odchodził już całkowicie. Pozostanę członkiem zwyczajnym i jeśli tylko czas mi pozwoli, zawsze chętnie pomogę. Powiedziałbym raczej, że został zakończony pewien rozdział, pewien etap, jakim było założenia stowarzyszenia. Ta misja została wykonana. Natomiast teraz przed nami nowe zadanie - stworzenie struktur i zespołów roboczych po to, żeby wykorzystać wszystkie osoby, które chcą zaangażować się w rozwój i działalność stowarzyszenia, by przełożyło się to później na wsparcie dla Wisły Kraków. Ilu was jest, ile zebraliście pieniędzy? Na dzisiaj stowarzyszenie zrzesza prawie 1700 osób. Zebraliśmy w sumie ponad milion złotych, co uważam za wielki sukces. To z czego jest pan najbardziej zadowolony? - Z tego, że powstał pewien zaczyn osób aktywnych, które są zgodne co do tego, że transparentność i rozliczanie się z każdej złotówki jest najważniejsze. Choć czasem się różniliśmy w pomysłach, jak pomagać klubowi - czy bardziej budować akademie, czy pomóc spółce SA - to jednak dla wszystkich osób, podejmujących obecnie najważniejsze decyzje w Socios zawsze wspólne były takie wartości jak transparentność, uczciwość, przejrzystość czy publikowanie raportów finansowych. Poza tym, zostały stworzone pewne zasady funkcjonowania stowarzyszenia, które się sprawdziły. Wypracowaliśmy mechanizm włączania w najważniejsze decyzje członków stowarzyszenia. Nadaliśmy członkostwu ważną rolę, gdzie członek Socios nie tylko płaci, ale także współdecyduje. Jedną z naszych dewiz jest hasło "Ty wspierasz, Ty decydujesz". Gdy chcieliśmy zatrudnić pracownika, to zapytaliśmy o zgodę 1300 osób, gdy trzeba było szybko pożyczyć klubowi pieniądze np. na - jak to było na początku - zatrzymanie w klubie Zorana Arsenicia, to wysyłaliśmy sms-y, by każdy z członków wiedział, że na jego skrzynce mailowej czeka prośba od zarządu o opinię w sprawie pożyczki. W skali kraju stworzyliśmy zupełnie nowy typ organizacji zrzeszającej kibiców. Pokazaliśmy, czym może być wspólnota kibiców i nowy sposób okazywania miłości do klubu. Mówiąc wprost - antyteza tego, co działo się przy okazji działania poprzedniego zarządu. - Kiedy powstawało Socios, kiedy ustalaliśmy zasady funkcjonowania stowarzyszenia, wtedy łączyło nas przekonanie - nadal łączy - że przejrzystość i transparentność to wartości szczególnie ważne. Dlatego nasza filozofia nie powstała jako antyteza tego, co robił poprzedni zarząd Wisły, ale jak filozofia wynikająca z naszych przekonań i zasad założycieli Socios. Dziś mam przekonanie, że pokazaliśmy, jak wiarygodność i transparentność są ważne, a zestawienie naszej działalności z działalnością poprzedniego zarządu klubu uwydatnia tego wagę. Zaskoczyła pana dynamika wzrostu? - Rzeczywiście, skala pomocy była dla nas dużym zaskoczeniem. Zdarzało się, że dostawaliśmy medale za mistrzostwo Polski, które ludzie oddawali na licytację, a które później inni kupowali za kilkanaście tysięcy złotych, by potem oddać je ponownie na licytację. Ponad milion złotych wpływu, ponad 1700 członków. Dużo pieniędzy zostało już przekazanych na konkretne cele. Uporządkujmy. - Na samym początku była akcja "Kibice piłkarzom" na spłatę części zadłużenia wobec zawodników i sztabu. W jej ramach przekazaliśmy 49 200 zł. Kolejną inicjatywę zapoczątkował Jarosław Królewski, "50KforWK". W ramach tej akcji przekazaliśmy klubowi ponad 600 000 zł, które przeznaczyliśmy na spłatę między innymi zadłużenia względem zawodników pierwszej drużyny, spłatę rat za leasing autokaru, sprzętu do rehabilitacji i utrzymania murawy, wynagrodzenia zawodników CLJ, opłaty za szkolenie młodzieży. Przekazaliśmy także klubowi środki, dzięki którym Wisła mogła wypożyczyć Emmanuela Kumaha. W głosowaniu zdecydowaliśmy, że 350 000 zł pochodzące ze składek członkowskich przekażemy na budowę boiska dla Akademii Piłkarskiej Wisły. Ponad 50 000 zł to środki, które "zarobił" koncert "Gwiazdy dla Białej Gwiazdy". Kapitał społeczny, który został zbudowany przy tej okazji jest, pana zdaniem, duży? - Z jednej strony, duży, nie mam wątpliwości, z drugiej - nie w pełni przez nas wykorzystany. Dotarliśmy do osób, do których można dotrzeć przez internet, ale jeszcze nie wszyscy o nas wiedzą. Taki powinien być kolejny etap - dotarcie do osób, które wolą papierowe deklaracje. A tak z perspektywy czasu - co było momentem przełomowym? - Myślę, że moment, gdy ludziom wróciła nadzieja. Kiedy uznali, że działając wspólnie da się jeszcze uratować klub. Gdy pojawił się nowy, wiarygodny zarząd, potem grupa ratownicza Błaszczykowski-Królewski-Jażdżyński, Socios, kibice... Miałem przekonanie, że wszyscy poczuliśmy, że stanowimy wspólnotę, która działając razem może góry przenosić. Trzy osoby, które się nie znały pożyczyły wspólnie 4 miliony zł, 15 tys. kibiców kupiło karnety, ustanawiając rekord w historii klubu, w 24 godziny sprzedano akcje klubu za 4 miliony. Uwierzyliśmy na nowo. To było kluczowe. A co teraz przeważa? Ciągle to, że udało się takim zrywem uratować Wisłę czy niedosyt sportowy, bo drużyna nie gra w grupie mistrzowskiej? - To tak, jak w reklamie, jest serce i rozum. "Szkoda, było blisko do ‘ósemki’, zabrakło dwóch punktów" - tak mówi serce. Rozum natomiast mówi: "Sukcesem jest to, że gramy w ekstraklasie, opanowaliśmy sytuację i mamy uzasadnioną nadzieję, by wierzyć, że odbudujemy ten klub i tym razem będzie miał solidne fundamenty". A tego, paradoksalnie, zabrakło przez niemal 20 lat, gdy Wisła osiągała wielkie sukcesy. To jeszcze jeden paradoks. Drużyna mimo braku sukcesów potrafiła przyciągnąć uwagę, bo nikt nie grał tak romantycznie jak Wisła. - Bez dwóch zdań. Dzięki tej drużynie przychodzimy na stadion nie tylko po zwycięstwo, ale chyba przede wszystkim po wspaniałe emocje. Wisła pokazała nam wiele razy, że warto wierzyć w oszołamiające zwycięstwo 5-2, gdy się przegrywa 2-0. Jak ważny jest charakter, nadzieja, wiara w zwycięstwo. A trener Stolarczyk pokazał innym trenerom, jak wiele może znaczyć duch zespołu, szczególnie w trudnych czasach i mimo problemów klubu. Co teraz? Mówi pan o kolejnym rozdziale. - Dotychczas bardziej koncentrowaliśmy się na tym co tu i teraz niż na strategii długofalowej. Gdy klub był w sytuacji dramatycznej, nie liczyło się nic innego, tylko żeby go uratować przed upadkiem. W oczach kibiców staliśmy się wiarygodnym pośrednikiem do przekazywania pieniędzy. Pokazaliśmy, że można pomagać w sposób skuteczny. Mieliśmy też jasno określoną tożsamość. Poza tym, przywróciliśmy też ducha fair play. Gdy Wisła okazało się, że jest w potrzebie to wiele niewielkich klubów stwierdziło: Nie mamy może wiele, ale Wisła jest w takiej sytuacji, że powinniśmy pomóc. Jaki będzie kolejny rozdział, czas pokaże. Będzie go pisał zarząd z nowym prezesem. A pan jak widzi Socios w najbliższej przyszłości? Jak to stowarzyszenie powinno wyglądać? - Chciałbym, by Socios było silne dlatego, że wiele osób się spotyka i coś robi wspólnie. Do tej pory wartościami szczególnie ważnymi były wiarygodność i transparentność. Myślę, że nadszedł czas, by dodać do tego trzecie słowo - "wspólnota". Wiemy już, że razem możemy robić rzeczy wielkie dla klubu i mieć z tego satysfakcję, widząc jak wspólnie podejmowane działania odbudowują wielką Wisłę, która ponownie osiąga sukcesy w Ekstraklasie i wymarzonej Lidze Mistrzów. Takiego Socios życzę sobie i wszystkim członkom stowarzyszenia. A jeśli w klubie pojawi się oczekiwany inwestor? - Socios zrzesza kibiców, którzy chcą finansować działalność i rozwój Wisły oraz jej akademii adekwatnie do potrzeb, jakie klub w danej chwili ma. Myślę, że po prostu trzeba będzie siąść do rozmów i uzgodnić, jak w nowych realiach wspierać działalność klubu. Skoro Barcelona posiada Socios wspierające klub, to tym bardziej wątpię, by nowy inwestor nie chciał przyjmować kilkumilionowych darowizn. Jeśli jednak nie widziałby miejsca dla Socios, zawsze będzie możliwe wspieranie szkolenia młodzieży grającej w Akademii Piłkarskiej Wisły. Rozmawiał Remigiusz Półtorak