Interia: Podobno znowu zajechał pan zespół? Franciszek Smuda, trener Wisły: - Bzdura. My wytrzymujemy każdy mecz kondycyjnie i "jedziemy" do końca. Nikt też nie może zarzucić moim piłkarzom, że nie walczą. Ja ich wszystkich będę bronił. To dlaczego wam nie idzie? - Nie mamy zespołu na Ligę Mistrzów. Od dwóch lat wiemy, jakie są możliwości tych chłopaków. Nie takie, by wymagać od nich seryjnych zwycięstw. Na każdego musimy chuchać i dmuchać, bo na ogół nie ma ich kim zastąpić. - Ktoś mi mówi, że dostałem ostatnio dwóch zawodników. Ale jakich? Pozyskanych za pięć złotych. Wzmocnienia to jest to, co zrobiła Legia, kupując Masłowskiego za 800 tys. euro, więc się z nią nie równajmy.- Jak ktoś ma jeszcze pretensje do mnie, czy do zespołu, to uważam to za skandal! Ja się nie pytam czy i kiedy dostanę pensję, oddaje serce, by wyprowadzić klub na prostą. To samo robi mój sztab i piłkarze, a narzekania i pretensje nam w tym nie pomagają. Robimy wszystko, by już niebawem klub miał w zapasie kasę na zakupienie dobrego zawodnika, a nie wzięcie takiego z ulicy. - Powtarzam, od mojego obecnego składu niech krytycy trzymają się z daleka. Od kilku lat wiedzieliśmy, że umiejętności tych chłopaków są takie, a nie inne. Teraz próbujemy ugrać z nimi jak najwięcej. Nie wolno nam przeszkadzać, trzeba tylko budować i motywować. Oni na pewno dają z siebie wszystko. OK, ale dlaczego Maciek Sadlok, którego jesienią chciało się zanieść na plecach do kadry Polski, teraz wygląda tak słabo? Błąd w meczu z Pogonią, bezsensowny faul i czerwona kartka w Bełchatowie. Miał pan z nim porozmawiać. - Niektórzy ludzie są nieobliczalni w reakcji, jakie wykonają, czy decyzji jaką podejmą. Zdaję sobie sprawę, że po tej kartce nasze marzenia o doprowadzeniu choćby do remisu pierzchły. Nawet dla mnie Maciek jest zagadką. Ma problem ze "sprzedaniem się". Jest zawodnikiem o dużo większych możliwościach. Może ma jakieś problemy psychologiczne. Trzeba dalej z nim rozmawiać. Przez tę kartkę czeka go teraz dwutygodniowa przerwa, będzie miał czas na przemyślenia. Pan jest o to spokojny, ale wielu kibiców zarzuca drużynie brak zaangażowania. Po meczu z Pogonią fani śpiewali: "Wisełko, więcej ambicji!" - Ja mam tych chłopaków na co dzień i wiem jak pracują, jakie jest ich zaangażowanie i serce dla Wisły. Robimy wszystko dla dobra klubu. Jak ktoś zauważy, że robimy za mało, albo źle, to jestem ciekaw jego uwag. - Ja wiem, że obojętnie jaki zespół masz, to można więcej wymagać i my wymagamy, ale też dalecy jesteśmy od sytuacji, w której mielibyśmy na każdą pozycję po dwóch piłkarzy. Na przykład Sadlok wypadł blado w meczu z Pogonią, to na jego miejsce wskakuje następny. Równie dobry, albo jeszcze lepszy. Gdy w Realu wypadnie Marcelo, to wchodzi Coentrao i kto wie czy to nie jest jeszcze lepszy wariant. W takich warunkach praca jest zupełnie spokojna, ale nas nie stać na taką. Na razie. Teraz chcemy drużynę i klub odbudować i to jest nasza główna myśl. - Jak powiem panu teraz, że chcę wygrać mistrzostwo Polski i wejść do Ligi Mistrzów, to powie pan, że Smuda zwiał z Kobierzyna (część Krakowa, w której jest szpital dla umysłowo chorych - przyp. red.). Co pan na świeżo, po jednym występie, powie o nowych nabytkach - Joviciu i Barrientosie? - Boban Jović ma niemałe umiejętności. Jak ciśnienie się wytrzyma, będzie się go nadal promowało, to z sekundy na sekundę załapie i masz gotowe ogniwo. Barrientos też ma papiery na granie, ale powtarzam - trzeba ciśnienie wytrzymać. Was, środowisko dziennikarzy znam. Wy jesteście ludzie normalni i nie wymagacie od nas zajęcia pierwszego miejsca, jak niektórzy. No ludzie złoci! Nie szalejmy! W każdym meczu dajemy z siebie wszystko i dalej tak będzie. Tak na spokojnie, po analizie. Dlaczego tak słabo wypadliście w Gdańsku? - Nigdy nie przypuszczałem, że w tym meczu linia środkowa i przód nic nie zagrają, dadzą się przepchnąć. Ciężko się było z tym pogodzić. W takiej sytuacji jest ciężko pracować. Ani nie postraszysz ławką, ani karą finansową, zresztą u nas nikogo nie trzeba straszyć. Semir Stilić też nie ma komfortu grania, nie będąc pewnym dalszej przyszłości. Pracę ma do czerwca, a później wielka niewiadoma. - Chcę z Semirem porozmawiać, on mi uczciwie powie, co i jak. Każdy zawodnik widzi, co w klubie jest. Jak wyglądamy. Pamiętajmy, że chłopakom lat przybywa, zaczynają dbać o siebie, wielu z nich jest już bliżej końca kariery. To wszystko nie jest takie proste, jak się niektórym wydaje, że "Smuda znowu zespół zajechal". Rozmawiał: Michał Białoński