Trener Śląska Tadeusz Pawłowski idealnie przygotował zespół taktycznie i wykorzystał słabe punkty rywala. Flavio Paixao schodził na prawą flankę, bo tam wygrywanie pojedynków z grającym awaryjnie w obronie Wilde-Donaldem Guerrierem było dla niego bułką z masłem. Za pierwszym razem Wiśle się upiekło i Paixao uderzył nad bramką (11. min), ale za moment zwiódł Donalda ponownie, zmuszając go do faulu. Haitańczyk się wściekał, tłukąc pięścią w murawę, ale decyzja sędziego musiała być tylko taka - rzut karny. Z 11 m w lewy róg ładnie trafił Flavio i Śląsk miał komfortowe prowadzenie, dzięki czemu mógł przejść z wysokiego pressingu do zagęszczania przedpola własnej bramki. Kolejnym ważnym elementem układanki Pawłowskiego było powierzenie pieczołowitemu pilnowaniu Semira Stilicia duetowi defensywnych pomocników - Krzysztof Danielewicz i Thomas Hateley. Ci wykonywali swe zadania tak sumiennie, że nawet rzucali się pod nogi Bośniakowi, by uniemożliwić mu rozpędzenie akcji Wisły. Jeśli dołożymy do tego bezradność na skrzydłach Emmanuela Sarkiego i Łukasza Garguły, kłopoty Wisły ze stworzeniem jakiegokolwiek zagrożenia dla bramki Mariusza Pawełka stanie się w pełni zrozumiały. Na dodatek "Biała Gwiazda" miała pecha. Tym razem po pięknym strzale z rzutu wolnego Stilicia piłka trafiła w wewnętrzną część słupka, by wyjść w pole (32. min)! Dopiero w 35. min Wiśle wyszła pierwsza kombinacyjna akcja, zakończona strzałem. Łukasz Garguła z trudem zdążył do szybkiej piłki i posłał ją z 12 m nad poprzeczką, po podaniu z lewej strony Guerriera. Jedynym celny strzałem, jaki krakowianie oddali w I części gry, było słabe uderzenie przewrotką Rafała Boguskiego (38.). Na drugą połowę Franz Smuda wypuścił Mariusza Stępińskiego i ten sam mógł rozstrzygnąć ten mecz na korzyść wiślaków! W ciągu 10 minut miał trzy dobre okazje, ale zachował się w nich, jakby był zahipnotyzowany! W 55. min z bramki wywiedziony był już nawet Pawełek, ale Stępiński zwlekał, zwodził, w końcu został zablokowany. Najważniejsze, że te niepowodzenia młodego wiślaka nie zniechęciły, tylko zmobilizowały do jeszcze większych wysiłków. W końcu przeprowadził taką akcję z ładnym zwodem, po której ręce same składały się do oklasków, a Pawłowi Brożkowi nie pozostało nic innego, jak wpakowanie piłki z bliska do pustej bramki. Wisła mogła wyjść na prowadzenie po szybkiej kontrze czterech na dwóch, ale Sarki za bardzo się pospieszył z podaniem i zepsuł je tak, że aż Brożek ze Stępiński, którzy czekali przed bramki, złapali się za głowy. Na końcówkę więcej sił zachował Śląsk i to on był bliższy strzelenia decydującego gola. W 87. min Sebastian Mila, który rozegrał kolejne świetne spotkanie, trafił w słupek, niemal z tego samego miejsca, co w I połowie Stilić. 15. kolejka T-Mobile Ekstraklasy:Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 1-1 (0-1) Bramki: 0-1 Flavio Paixao (17. Z karnego po faulu Guerriera na nim samym). 1-1 Paweł Brożek (68. z podania Stępińskiego). Sędziował Krzysztof Jakubik z Siedlec.Żółte kartki: Dudka oraz Ostrowski i Danielewicz.Widzów: 14 242. Z Krakowa Michał Białoński <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz</a>