Odkąd Michał Świerczewski łoży na klub z Częstochowy Raków pnie się w górę, zyskał awans do PKO Ekstraklasy i wcale nie jest w niej chłopcem do bicia, chociaż gra stale na wyjeździe, wobec modernizacji macierzystego stadionu. W środę w Krakowie częstochowianie sprawiali lepsze wrażenie, mieli przewagę przez większą część meczu, a jednak, przez gapiostwo w końcówce oddali prowadzenie i musieli wracać bez punktów. Gdy jeszcze trzy godziny później okazało się, że Jagiellonia zapunktowała, Raków stracił kompletnie szanse na awans do czołowej ósemki, która po raz pierwszy odkąd jest dzielona tabela wyklarowała się jeszcze przed 30. kolejką.Na stadionie przy Reymonta można było odnieść wrażenie, że odkąd się rozpadało, a bardziej intensywny deszcz zaczął padać po bramce na 1-2 Felicio Brown-Forbesa, drugie życie złapał Wisła, napędzana akcjami i podaniami Kuby Błaszczykowskiego. Zagrania Kuby przyczyniły się do bramki na 2-2, którą głową zdobył Rafał Janicki, a także do tej najważniejszej, jaką precyzyjnym uderzeniem z 15. m zdobył Vukan Savićević. Świerczewski nazwał sprawę wprost: to było frajerskie stracenie punktów."Dziś znów bolesna lekcja dla nas. Po raz kolejny jesteśmy lepsi i frajersko tracimy punkty. W tym elemencie chyba zostaniemy mistrzami tego sezonu. Gratulacje dla Wisły Kraków za wykorzystanie naszej słabości. Udanego wieczoru dla Dawida Błaszczykowskiego, Tomasza Jażdżyńskiego i Jarosława Królewskiego" - napisał na Twitterze Michał Świerczewski.