Ten prywatny dialog oddaje charakter prezesa Cupiała: rozkochanego w piłce, Wiśle, wielkiego entuzjastę, czasem tracącego cierpliwość, obrażającego się na klub, ale zawsze wracającego z pomocą, w potrzebie. Jak choćby w styczniu 2016 roku. Gdzie nie spojrzeć, tam pożar, niepopłacone rachunki, kolejka wierzycieli, zagrożenie utraty licencji. Cupiał, powszechnie przy Reymonta nazywany "Cupim", zjawia się jak na białym koniu, wyjmuje siedem milionów złotych i wszystko ratuje. - W tym roku nie dostaniecie już ani złotówki - mówi zarządowi, ale każdy myśli, że to tylko czcze pogróżki, bo przecież zdecydowana większość prezesów Wisełki w dobie Tele-Foniki miała proste wyjście: "Awaria? To wsiadamy w auto i jedziemy do Myślenic. Do Bossa, z prośbą o przelew". W odróżnieniu od przelewów fikcyjnych zbawicieli klubów, jak choćby Ireneusz Król z Polonii Warszawa, od Cupiała przelewy zawsze przychodziły. Nie ginęły po drodze. Ta jakże piękna historia "Białej Gwiazdy" właśnie się skończyła. Odgrażał się już z 20 razy, ale dopiero teraz, w dosyć dużym pośpiechu, Bogusław Cupiał sprzedał Wisłę. W samym fakcie transakcji nie ma nic dziwnego, wszak Cupiał był jedyną grubą rybą polskiego biznesu, która w naszej piłce klubowej wytrwała tak długo (19 lat) i osiągnęła tak wiele (osiem mistrzostw Polski, dwa Pucharu Polski, jeden Superpuchar, 1/8 finału Pucharu UEFA). W te 19 lat osiągnął więcej, niż drugi najstarszy polski klub w całej historii. Czapki z głów przed Cupiałem, choć głównego marzenia - awansu do Ligi Mistrzów nie udało mu się zrealizować! Pytanie numer "jeden" brzmi: dlaczego prezes Cupiał postanowił pozbyć się "Białej Gwiazdy" akurat teraz, u progu nowego sezonu, w który drużyna wchodziła z optymizmem, z odrodzoną wiarą, którą wniósł do szatni Dariusz Wdowczyk. Miała być walka o puchary, o mistrzostwo Polski, a Cupiał nie zwykł kapitulować w takich momentach. Przecież jeszcze dwa lata temu, gdy zespół z kryzysu wyprowadzał Franz Smuda, szef przebąkiwał o Lidze Mistrzów. Wisła została sprzedana 23 lipca, a więc tuż po upokarzającej klęsce z Arką, więc ustalenie warunków kontraktu odbyło się znacznie wcześniej niż feralny mecz, po którym nastąpiła przegrana z Lechią. Zatem blamaże w Gdyni i Gdańsku nie miały nic wspólnego z decyzją o pozbyciu się udziałów. Co zatem odstraszyło niezłomnego dotąd Cupiała od "Białej Gwiazdy"? Co spowodowało tak szybkie i niekorzystne pozbycie się klubu? By uniezależnić piłkarską spółkę od Tele-Foniki Cupiał - rzutem na taśmę - dofinansował klub kwotą 65 mln zł, by nie ciążyły na nim długo z przeszłości. W tej kwestii zachował się jak dżentelmen, mecenas. De facto puścił w niepamięć wielkie nakłady finansowe, jakie poniósł przez lata na budowę potęgi. Rok temu jednak, gdy klub z jego rąk próbowały przejąć SKWK i TS Wisła, transakcja rozbiła się właśnie o długi z przeszłości, których Tele-Fonika nie chciała rozliczyć w barterze, tylko oczekiwała spłaty w ratach, ale gotówką. Olbrzymi znak zapytania stoi nad nowymi właścicielami klubu z Reymonta. Marka Citkę znamy, jego fachowości w temacie piłkarskim nikt nie kwestionuje, natomiast to nie czyni go krezusem . Główny właściciel - Jakub Meresiński również nie przebił się do listy stu najbogatszych Polaków. Obu panom nie udało się przejąć Korony Kielce, choć w maju mieli już umowę przedwstępną z prezydentem tego miasta Wojciechem Lubawskim. Tam też były gwarancje bankowe, zapewnienia o biznesplanie, ale transakcję zablokowała rada miasta Kielc. Radnych zaalarmowali piłkarze, którym nowi właściciele zapowiedzieli obniżkę kontraktów o połowę, albo "wylot". Piłkarze Wisły o zmianie właściciela dowiedzieli się z mediów, podczas zgrupowania w Gniewinie. Krótkie spotkanie z Meresińskim i Citką mieli dopiero wczoraj w Krakowie, a padło na nim kilka lakonicznych zapewnień, że płatności nadejdą wkrótce. Zapytałem o to króciutkie spotkanie z nowymi włodarzami trenera Dariusza Wdowczyka i Rafała Boguskiego. Odpowiedź była znamienna, to nie było nawet kurtuazyjne "no comments". Wdowczyk, z marsową miną: - Koncentrujemy się na derbowym meczu. Dla nikogo nie są tajemnicą perypetie, jakie duet Meresiński - Citko przechodził w Kielcach, a próby prostowania informacji na zwołanej w maju przez nich konferencji niewiele dały. Na dodatek sami właściciele nowej Wisły nie pomagają sobie w wielkim otwarciu. Zwlekają z publicznym przedstawieniem planów, nie udzielili żadnego wywiadu, żadnej wypowiedzi. Wręcz jakby się ukrywali. Panowie, nie przejęliście Wolanii Wola Rzędzińska, przy całym szacunku dla niej, tylko Wisłę Kraków - najbardziej utytułowany polski klub XXI wieku, jedną z trzech największych marek rodzimego futbolu! To nie jest szyld, logo, tradycje. To zakład pracy dla 50 ludzi, a przede wszystkim fabryka marzeń dla tysięcy kibiców z Małopolski i tych rozsianych po całym świecie. Gdy parę tygodni temu na Twitterze informowałem, że tym razem Cupiał na serio sprzedaje klub i to zły sygnał, niepoprawni optymiści ofuknęli mnie, że to dobra wiadomość, bo na jego miejsce przyjdzie bogatszy właściciel, z lepszymi pomysłami i większą ochotą. I widzimy kolejnego jeźdźca na białym koniu. Dopóki nie posmakujemy jego owoców, ja cały czas mam obawy, że może nim być komornik, bądź syndyk masy upadłościowej. Michał Białoński