Letnie okienko transferowe było praktycznie skończone, kiedy przyszli Holenderzy. W pierwszych tygodniach dokonali drobnych korekt, sprowadzając piłkarzy bez angażu, jak Marokańczyk z paszportem Holandii, Nourdin Boukhari i Kameruńczyk Serge Branco. Wtedy można było zwątpić w ich nosa. Obaj bezrobotni zawodnicy odegrali epizodyczne role. Obaj nie mają przyszłości (na plus Boukhariego można zapisać tylko zwycięskiego gola z Cracovią jesienią)... Mam wrażenie, że Robert Maaskant ze Stanem Valckxem - sięgając po Boukhariego oraz Branco - nie zdawali sobie sprawy z poziomu polskiej ligi. Myśleli, że nawet tacy zawodnicy po przejściach coś wniosą. Zimą Holendrzy już mieli wyrobiony pogląd na rywalizację w naszej Ekstraklasie i dokonali znaczących wzmocnień. Jako rewelacyjny można określić transfer reprezentanta Izraela, Maora Meliksona (ciąg do przodu z piłką przy nodze, jak mało kto i kiedy - chyba ostatnim takim piłkarzem "Białej Gwiazdy" był Kamil Kosowski), jako znaczące wzmocnienia Estończyka Sergeija Pareiko i Bułgara Cwetana Gengowa, dał radę również Kew Jaliens, były reprezentant Holandii, choć początek miał nadzwyczaj trudny. To najbardziej zagraniczny mistrz Polski w ostatnich dziesięciu latach. Jak policzył "Przegląd Sportowy" z 32 wystawionych piłkarzy aż 17 to obcokrajowcy (licząc również Argentyńczyka Maura Cantoro oraz Meliksona, którzy mają polskie paszporty). Trochę mnie to martwi, ale z drugiej strony po to Basałaj zatrudnił Maaskanta i Valckxa, aby otworzyli Wisłę na świat. Obaj okazali się fachowcami, skoro w kilka miesięcy zdołali poskładać zespół, który wcześniej kompletnie się rozsypał. I mentalnie (pamiętny samobójczy gol Mariusza Jopa, klęski z Karabachem w eliminacjach Lidze Europejskiej) i personalnie (letnio-zimowa wyprzedaż, którą zarządził właściciel Bogusław Cupiał). Ta zimowa część wyprzedaży była już kontrolowana przez Holendrów, którzy bez żalu pozbyli się Mariusza Pawełka, czy Piotra i Pawła Brożków. Pieniądze ze sprzedaży braci zainwestowano w zaciąg obcokrajowców, na czele z Meliksonem. Jeszcze jedno należy zapisać na plus Maaskanta, który w niedzielę zasłużenie zaciągał się cygarem na murawie stadionu przy Reymonta - przywrócił do reprezentacyjnego poziomu uzdolnionego Patryka Małeckiego. Reporter Bartosz Ignaciak znalazł się z kamerą w szatni Wisły i zarejestrował unikalny obrazek, jak piłkarze Wisły kąpali w szampanie Maasaknta, który jednak umiejętnie trzymał w górze cygaro. Panował nad sytuacją, jak przez większą część sezonu! Bogdan Basałaj, stawiając na Holendrów, postawił na fachowców z innego świata. Valckx kilka lat był dyrektorem sportowym PSV Eindhoven, a Maaskant swego czasu zdołał zagrać w finale Pucharu Holandii z Willem II Tilburg, a NEC Bredę doprowadził do startu w europejskich pucharach. Teraz cel jest jasny - awans do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów. Czekamy na to od piętnastu lat! Kto wie, czy przy kolejnym dobrym zaciągu, to się wreszcie nie uda... "Made in Holland" to z reguły gwarancja piłki na odpowiednim poziomie. Czytaj również: Kołtoń: Wielka wyprzedaż, czy nowe otwarcie Cupiała? Kołtoń: "Szymek" trafił w sedono, Wiśle brakuje Polaków!