Justyna Krupa, Interia: W starciu z Górnikiem Adrian Gula nieco zaskoczył rywali przesuwając pana do linii pomocy, z zadaniem wspomagania linii defensywy w trudniejszych momentach meczu. Jak się pan czuł w tej roli? Michal Frydrych, Wisła Kraków: - Grywałem na tej pozycji w juniorskich drużynach i w niektórych meczach pierwszego zespołu Slavii Praga np. w europejskich pucharach. Zwłaszcza, gdy prowadziliśmy np. 1-0, to trener Slavii wysyłał mnie do środka pola na ostatnie dziesięć minut, żebym wspomagał środkowych obrońców. Ale ostatnie dziesięć minut a cały mecz to jednak inna skala wyzwania. - Tak. To nie jest moja podstawowa pozycja, ale rozmawialiśmy z trenerem Gulą o mojej grze w takiej roli. Ja nie mam z tym problemu, chciałem spróbować wystąpić na tej pozycji i pomóc drużynie. Zwłaszcza, że Aschraf El Mahdioui pauzuje, a mecz z Górnikiem był dla nas bardzo ważny, potrzebowaliśmy dobrego wyniku. Pytanie, czy to jest tylko "próba", czy to może być rozwiązanie stosowane częściej? - Trudno mi na razie powiedzieć, czy to jest rozwiązanie na dłuższą chwilę, ale myślę, że Aschraf gra na tej pozycji bardzo dobrze i jak będzie gotów, to sądzę, że w roli defensywnego pomocnika będzie grał jednak on. Ale zobaczymy, wszystko może się zdarzyć. Z drugiej strony, El Mahdioui nie strzelał do tej pory w Wiśle bramek, a pan w tym sezonie ma już trzy na koncie. - To prawda, że lubię strzelać na bramkę, cieszą mnie zdobywane gole. Jak tylko mogę pomóc zespołowi w ten sposób, że uderzę skutecznie na bramkę, to staram się to robić. Natomiast kiedy trzeba pomóc pod własną bramką, to robię wszystko, by rywale nie strzelili. Ja jestem na boisku dla drużyny, to jest dla mnie najważniejsze. Lubię grać ofensywnie, ale akurat w Zabrzu musiałem się przede wszystkim koncentrować na asekuracji przestrzeni przed środkowymi obrońcami. Kiedy jednak nadarzyła się okazja do strzału, spróbowałem i się udało. Frydrych: Podolski miał za dużo miejsca Mieliście sporo problemów z Lukasem Podolskim, czy generalnie nie było w tym meczu widać po nim, że jest to gracz z doświadczeniem na topowym poziomie? - Nie można powiedzieć, że to jest gracz, jak każdy inny. Na boisku da się odczuć, jak doświadczony to jest piłkarz. Taki, który zagrał w karierze mnóstwo wielkich meczów. W pierwszej połowie miał niestety za dużo miejsca i musieliśmy to zmienić - tak, by później miał mniej czasu na reakcję. To się nam chyba po przerwie udało. W drugiej połowie nie miał już raczej wiele z gry. Do pierwszego składu Wisły wrócił na ten mecz piłkarz, który był pozytywnym zaskoczeniem poprzedniej rundy - 17-letni Piotr Starzyński. - Wiedzieliśmy, że będziemy mieli w tym ustawieniu kilku nominalnych stoperów na boisku i w tej sytuacji potrzebowaliśmy na bokach szybkości na połowie przeciwnika. Dlatego tym razem zagrał Piotrek Starzyński i myślę, że zrobił sporo dobrej roboty dla drużyny. Jestem zadowolony, że pokazał się z dobrej strony w Zabrzu. Jest pan zaskoczony, że zastępujący pana na środku obrony Alan Uryga tak szybko był w stanie rozegrać pełny mecz po tym, jak stosunkowo niedawno wrócił do treningów z pełnym obciążeniem? - Nie jestem zaskoczony, bo widzę, co Alan pokazuje na co dzień na treningach. W ostatnim sezonie w Wiśle Płock też udowadniał, jak dobrym i doświadczonym jest zawodnikiem, pomagającym zespołowi wygrywać ciężkie mecze. Cieszę się, że zaliczył tak dobry powrót do Ekstraklasy. To był taki moment, gdy Wisła musiała już w końcu zacząć punktować, bo inaczej mogło się zacząć robić nerwowo? - Nie ukrywam, że czuliśmy już dużą presję po tych ostatnich dwóch meczach przegranych 0-1. Nie możemy powiedzieć, że byliśmy w tych meczach dużo gorsi od rywali, ale brakowało nam szczęścia. Za to w starciu z Górnikiem to szczęście było po naszej stronie. Rozmawiała: Justyna Krupa, Zabrze