Wisła spisała się wręcz fatalnie. Ostatnie pół godziny grała z przewagą jednego zawodnika, a mimo to nie była w stanie nawet stworzyć okazji. W efekcie przegrała spotkanie i w ostatnich czterech meczach zdobyła tylko dwa punkty. - Jestem rozczarowany i przede wszystkim chciałbym przeprosić kibiców, bo bardzo chcieliśmy wygrać... Kibice dziś na pewno byli najlepszym elementem Wisły - zaczął konferencję prasową trener Carrillo. - Graliśmy z dobrą drużyną, mieliśmy też dużo problemów z defensywą i musieliśmy trochę improwizować. Wprowadziłem Kosztala, który bardzo dobrze się spisał. Chcieliśmy grać więcej po ziemi, ale graliśmy tak, jakie warunki podyktowała nam Legia - analizował trener Wisły. Jarosław Niezgoda dostał czerwoną kartkę w 62. minucie i wtedy otworzyła się wielka szansa dla Wisły. Szansy tej krakowianie nie spróbowali jednak nawet wykorzystać, bo do końca spotkania nie stworzyli żadnej sytuacji. - Popełniliśmy wiele pomyłek, ale to nie boks, gdzie wygrywa ten, kto wyprowadzi więcej ciosów. W piłce nożnej zasady są trochę inne. Popełniliśmy wiele błędów w ataku, nie umieliśmy złamać obrony przeciwnika - tłumaczył Carrillo. Wisła nie dość, że gra bardzo słabo, to jeszcze ma problemy kadrowe. Na ławce rezerwowych znalazł się tylko jeden zawodnik defensywny - Martin Kosztal - który na dodatek został zmieniony, ponieważ nabawił się kontuzji. Czy w tej sytuacji Carrillo nie chciał zabrać na ławkę któregoś z juniorów? - Oglądałem ich sobotnie spotkanie i też zauważyłem, że mają problem z defensywą. Niestety, ale nie było kogo stamtąd powołać - rozkłada ręce szkoleniowiec krakowian. Po niedzielnym meczu Wisła zajmuje ósme miejsce. Legia jest trzecia i ma tyle samo punktów co Jagiellonia oraz jeden mniej niż Lech. Piotr Jawor <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Zobacz wyniki polskiej Ekstraklasy</a>