W sobotę 13-krotni mistrzowie Polski momentów zwątpienia mogli mieć przynajmniej kilka. W meczu z Lechią dwukrotnie przegrywali, do tego nie najlepiej zaczęli drugą połowę. Jakby tego było mało, to Sadlok zmarnował jeszcze rzut karny. Mimo to na koniec meczu krakowianie fetowali efektowną wygraną i objęcie pozycji lidera. - Ogromnie się cieszę, że pokazaliśmy, iż naprawdę potrafimy grać w piłkę. Nawet, gdy przegrywaliśmy, to szybko się podnieśliśmy, a o to właśnie w tym chodzi. Super sprawa! - cieszył się Sadlok.Obrońca Wisły przyznał, że drużyna wie, jak powinna reagować w trudnych sytuacjach.- Mamy zakodowane, że cokolwiek działoby się na bosku, to musimy grać swoje i strzelać bramki. To dobre podejście, drużyna się nim zaraziła i oby trwało to jak najdłużej - przyznaje Sadlok. Do przerwy Wisła remisowała z Lechią 2-2, ale w drugiej części rozbiła rywala, choć na początku drugiej połowy przewagę mieli rywale.- Nie weszliśmy super w drugą część, ale mecz nie zawsze się układa i kluczowe jest to, żeby właśnie przetrwać ten zły moment. Później można złapać wiatr w żagle - mówi Sadlok. Piotr Jawor